Urodzić w Tunezji to jedno, radzić sobie z noworodkiem i niemowlęciem drugie.
U nas problemem numer jeden było to, że naprawdę rozczarowała mnie opieka lekarska, bo o opiece położnej to można zapomnieć. Zapewne wynika to z tego, że jeszcze w wielu regionach Tunezji mieszka się wielopokoleniowo i starsze kobiety z rodziny udzielają porad młodej mamie.
Dla nas Europejek są to często zatrważające zabobony, ale tak jest. Trzeba się nastawic na to, że np. teściowa będzie miała stan przedzawalowy, bo po tygodniu wyjdziecie na pierwszy spacer, jeszcze nie daj Boże w Tunezyjska zimę, tak jak wyglądało to u nas z Berberzakiem. Tunezyjski nie wychodzą z dzieckiem na dwór przez pierwsze 40 dni, czyli tyle ile trwa połog. Często jest tak, że młode mamy leżą z noworodkiem w dusznym pokoju, bo boją się wierzyć, żeby dziecka nie zawialo. Nagminne natomiast jest całowanie niemowląt i malutkich dzieci w usta i to dosłownie przez wszystkich. Dzieciaki z rodziny, sąsiadki, ciotki, wszyscy uważają to za normalne. Widziałam osoby przeziębione całujące dzieci w usta. Osobiście oduczylam tego zwyczaju sąsiadki, powiedzialam prosto w cymbal, że sobie nie życzę i koniec. Miałam dwie sytuacje, gdzie mnie wmurowalo. Kiedy przyleciałam z Berberowna po raz pierwszy do Tunezji, babka w łazience na lotnisku w Tunisie, dosłownie się na nią rzuciła i zaczęła całować i na weselu dziewczynka z rodziny, z angina i glutem do kolan pocałowała Berberzaka ( kilkumiesięcznego ) siarczyscie w usta. Jest to naprawdę powszechny zwyczaj i na ludzi, którym to nie odpowiada, patrzy się krzywo.
Wizyty i bilans u pediatry tez raczej leżą w naszej gestii. My byliśmy na pierwszym bilansie, gdy Berberzak miał jakiś miesiąc i normalnie się we mnie zagotowalo, bo zanim ją się wtoczyłam do gabinetu z Młoda, to już było po kontroli, pediatra skasował 30 DT i nawet nie udawał, że się nami interesuje. Badanie bioderej też było osiem lat temu egzotyka.
Kalendarz szczepień przypominal polski i albo można było iść szczepić prywatnie u pediatry, albo do ośrodka zdrowia i szczepić szczepionkami nieskojarzonymi, wtedy byly za darmo. W ośrodku najczęściej nie ma lekarza tylko ktoś na styl felczera.
Jeśli nie jesteśmy w stanie karmić piersią, to karmienie mlekiem modyfikowanym nie będzie bułka z masłem, bo za moich czasów mleko było dostępne tylko w aptece i to na receptę i jeszcze w dość kosmicznej cenie. Również butelki i smoczki lepszych firm są dostępne w aptekach lub dobrze zaopatrzonych sklepach dziecięcych i są one drogie. Powszechne są tanie butelki made in China kupowane na targu.
Jeśli chodzi o karmienie mm, to często mozna doznać szoku, bo matki karmią mlekiem krowim prosto z kartonu. Na naszym pierwszym mieszkaniu mialam sąsiadkę, ktora obu synów od prawie samego początku tak właśnie karmila, a była nauczycielka. Takze świadomość w tym temacie jeszcze parę lat temu była zatrważająco niska.
Z rozszerzanie diety jest całkiem podobnie. Zbyt wczesne wprowadzanie wielu produktów spożywczych, karmienie tym co mamy na stole, czli np. ostrym kuskusem, podawanie zwykłych jogurtów kilkumiesięcznym niemolakaom czy slodzenie potraw miodem tymże. W ogóle powszechne zapychanie dzieci slodyczami. Z tym to szlag mnie trafiał, bo o zdanie przecież nikt nie pyta, tylko ani się nie obejrzysz a Twoje dziecko już ma w ręce ciastko czy inna czekoladę, bo to nie zaszkodzi.
Na własne oczy widzialam jak szwagierka dosladza wodę czy mleko w butelce. Szczerze? Mialam ochotę jej wtrącić z ręki, ale nie przetlumaczysz, że niezdrowo. Za to ja bylam dziwna jak podawałam deserki czy obiadki ze słoiczka, bo po co? Niech roczniak wtrynia ostry makaron, albo budyń, niech się uczy.
Nawet Pani w aptece mojego się pytała po co on słoiczki dziecku kupuje, bo to się chorych tym karmi.
Osobne gotowanie niemowlęciu tez jest rzadkością i dużo dzieci jedzie na mleku i jogurtach zbyt długo.
Także powiem Wam, że parę lat temu miałam niezła lekcje życia i cieszyłam się, że w moich fanaberiach wspierał mnie Berberoojciec.
Piszcie jeśli macie inne doświadczenia, ciekawa jestem.