Chce tak bardzo, że na balkon wyjdzie na chwilę i ani się obejrzy, a już suche listki obcina, kąty wymiata, przestawia, ustawia.
Pranie wywiesi, bo to całkiem inne takie z dworu i nawet posta zaczyna klecic po nieprzyzwoicie długiej przerwie.
Ci co nas obserwują na fb czy instagramie, to wiedzą, że w chwili obecnej moja ulubiona forma przekazu są zdjęcia.
Nie żebym była jakaś wyjątkowa w tej dziedzinie, ale lubię je robić, przeglądać, wybierać. Mam zdjęcia w telefonie, starym aparacie, albumach, na fb, insta i tutaj na blogu.
Tak sobie marzę, że na 50 to sobie zazycze lustrzanki i pójdę na kurs fotografii, bo dlaczego nie marzyć, nie mieć planów na przyszłość?
O naszej końcówce roku mogę powiedzieć, że była intensywna. Był spontaniczny 24h wypad pociągiem do Pragi, był zaplanowany wyjazd świąteczny do domu rodzinnego, a potem tydzień w Krakowie. Ten czas spędziliśmy w komplecie, co bardzo lubię, mimo tego, że nie zawsze przypomina to idylle. Nie szkodzi, w końcu życie to nie pozowane zdjęcie i w trakcie zwiedzania nieraz bolą nogi, wkurzaja tłumy, pogoda nie chce współpracować, zapomni się plecaka w pksie i tym podobne.
Z tym, że potem jest co wspominać i z czego sie pośmiać. Można doładować akumulatory u przyjaciół, nacieszyć się świąteczna atmosfera i bliskimi. Można zobaczyć nowe miejsca i czuć, że wykorzystało się produktywność czas.
Zostawiam Wam kilka kadrów z naszych wycieczek, Świąt, no i grudniowych urodzin Berberzakow oczywiście :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jesli nie widzisz swojego komentarza, oznacza to jedynie, ze rowniez ja go jeszcze nie przeczytalam i ze czeka sobie na moderacje :)