Niedawno przeciez wrocilismy z urlopu, a tu juz 3ci tydzien w nowej szkole Berberowny mija i konczy sie wrzesien, a co za tym idzie Oktoberfest, ktory jest czescia naszej codziennosci i w Monachium czasem wyjatkowym.
Chowam moje zaniedbanie paznokcie, bo od kiedy skonczyly sie wakacje mam niedoczas, nie potrafie znalezc spokojnej chwili, zeby je pomalowac jak zwykle.
Wrzesien nas rozpiescza sloncem, zlota jesienia, magicznymi zachodami slonca, ktore zagladaja nam przez okna i az sie prosza, zeby im robic zdjecia i po prostu podziwiac.
Wczoraj z balkonu uslyszalam zachwycone wolanie Berberowny. Poszlam wiec do niej i az zamarlam z zachwytu. Za szyba niebo mienilo sie najcudowniejszymi barwami, a w powietrzu bylo czuc mieszanke odchodzacego lata i swiezej jesieni. Ogarnela mnie melancholia i tesknota za cieplymi dniami, ktore jeszcze nie do konca odeszly, ale w takie wieczory staja sie juz wspomnieniem, bo odcienie zlota, brazu, bo rzeski zapach jesiennych porankow i wieczorow daja Ci znac, ze pora sie przestawic na tryb kocow, swetrow i herbat.
Dlatego, po przyjsciu z pracy i szkoly zrzucamy oficjalne maski i idziemy jeszcze na plac, tak do wieczora, do pierwszych rozowych chmurek na niebie, zeby jeszcze troche i jeszcze przez chwile baterie mogly sie ladowac, zeby nie zapomniec, ze swiat jest piekny, cudowny, a kazda chwila niepowtarzalna.
Czekajac na autobus szukam kasztanow, kupujac lody, wybralam dzis cynamownowe. Czasem zakladam botki, dzis wyciagnelam szal.
Odnajde sie chyba jakos po tym lecie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jesli nie widzisz swojego komentarza, oznacza to jedynie, ze rowniez ja go jeszcze nie przeczytalam i ze czeka sobie na moderacje :)