- Co dziś gotujemy na obiad? - zapytalam w Wieki Poniedzialek chlopa naiwnie.
- Nic, słońce jest, trzeba gdzieś pojechać - odpowiedział.
Ja, jak zwykle jojczylam, że jak, gdzie, że prawie 12ta już.
Pojechaliśmy na dworzec, popytalismy co i jak i juz bilet był w dłoni i juz za pół godziny pociąg. Chcieliśmy nad jezioro, ale Berberowna wyczytała, że na tym bilecie można do Salzburga. Okazało się, że jezioro zbyt daleko od stacji, wiec stanęlo na życzeniu Berberowny i Salzburgu właśnie.
To naprawdę był spontan, bo ja bardziej przygotowana to czasem na miasto jeżdżę.
W torbie miałam wodę, chusteczki i pół paczki herbatników. Na stacji wciągnelismy pizze, kebsa i tyle.
Salzburg jest przeuroczy, ze stacji do rynku idzie się jakieś 15 minut. Nas zachwyciły zaułki, w których znajdowały się pasaże ze sklepikami i widok na jeszcze ośnieżone góry. Ogrody przy Pałacu Mirabell oraz Stare Miasto, które od 1996 roku jest wpisane na liste UNESCO Wdrapalismy się też na Mönchberg, po to aby mieć widok na panoramę miasta i jeden z najwiekszych zamkow w Europie, czyli Hohensalzburg oraz zjeść strucel jabłkowy i Kaiserschmarn, typowe austriackie desery.
Zobaczyliśmy tez Dom Urodzenia Mozarta, charakterystyczna żółta kamienice na rynku,
naprzeciw której sprzedaje się Kule Mozarta, chyba najpopularniejsze czekoladki Salzburga.
Na sam koniec Berberzaki pobawily się jeszcze na placu zabaw i wróciliśmy do domu.
Z checia powtórzę kiedyś taki wypad. Serdecznie Wam polecam odwiedzenie Salzburga!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jesli nie widzisz swojego komentarza, oznacza to jedynie, ze rowniez ja go jeszcze nie przeczytalam i ze czeka sobie na moderacje :)