niedziela, 20 października 2019

Tylko tyle

Już od kilku dobrych dni mamy przepiękna złota jesień i ja z taką chęcią wtedy idę swoją drogą do pracy, która teraz jest Złota Aleją, zima gdy sypnie  śniegiem można ja nazwać Aleją Bieli i tak w zależności od pory roku.
Takie nazwy wymyslala Ania z Zielonego Wzgórza, która to na wakacjach w Polsce znów przeczytałam. Mój stary egzemplarz z 1990 roku.
W środę chyba, poczułam się taka szczęśliwa, takie mnie wewnętrzne ciepło ogarnęło, bo mogłam się cieszyć błękitnym niebem i złotem i czerwienią drzew, swoim zdrowiem, tym że mam ciało, które ze  mną współpracuje, umysł, który pozwala pracować i uczyć się nowych rzeczy, zmysły, które mnie nie zawodzą i to właśnie chyba jest szczęście.
Nie drogie buty, ciuchy czy auta, bo te się zepsuja, możemy je stracić, ale to, że jesteśmy zdrowi, że nasi bliscy są zdrowi, że możemy wyjść na spacer, na kawę, że mamy przyjaciół, którzy choćby nawet przez telefon, podniosą nas na duchu, posmieja się z nami z głupot.
Czy szczęśliwym jest się cały czas? Moim zdaniem nie. W codziennym zabieganiu szczęściem jest dla mnie to, że mogę się na chwilę przytulić do Berberomeza, to że pójdziemy sami na kawę do Włocha, to zerwany ręka Berberzaka kwiatek, czy wręczony jesienny liść, to uczciwość Berberowny w szkole, gdy np. mogłaby dostać lepszą ocenę przez pomyłkę nauczycielki, ale idzie i mówi, że powinna mieć niższą.
Szczęśliwa czyni mnie świętowanie urodzin z przyjaciółmi, zjedzenie dobrego obiadu, długie rozmowy.
Szczęście, to małe kamyki zbierane na brzegu morza codziennych problemów, cieknacych nosow, spraw do wyjaśnienia, fochow, kłótni, smutku.
Patrzmy więc pod nogi i uzbierajmy sobie choćby cały słoik szczęścia ;)