wtorek, 27 maja 2014

Czassssssss

Slysze za oknem szum deszczu na zielonych lisciach, o kuzwa! Zapomnialam wniesc prania, przeciez mi pod tym daszkiem na tarasie nigdy nie wyschnie... No, jakos nie mialam czasu, a moze checi, a moze i jednego i drugiego...
Dzieciaki nie byly w formie, wiec wczoraj, Berberowne odebralam przed czasem ze szkoly, z bolacym brzuchem i glowa, dzis Berberek byl jakis nieswoj, wiec zostali w domu. Teraz siedza na ulubionym fotelu i ogladaja bajke, obiecalam im ze potem wlaczymy lampke kolo lozka i poczytam im cos, no i dla przyspieszenia ozdrownienia zjemy lody czekoladowe. Na to zawsze znajdzie sie czas, czas dla lodozercow :)
Myslalam ostatnio o uplywajacym czasie, o jego fenomenie, ze gdy nam zle, to stoi nad nami w miejscu i nie chce odejsc, a gdy dobrze sie bawimy, to on jak psotnik jakis, jak chochlik ucieka i wtedy patrzymy na zegarek i zastanawiamy sie, ze to przeciez byc  nie moze, ze jak to tak ?! Dopiero co nalalismy kawy do filizanki, zeby ja wypic w milym towarzystwie, a tu juz trzy godziny minely, dopiero co wsiedlismy do samolotu, zeby na urlop poleciec, a juz siedzimy w maszynie powrotnej. Niesprawiedliwe to troche, ale czas sie tylko z nas smieje!!!
Przeciez i tak jestesmy od niego zalezni, to on wyznacza nasz rytm dnia i nocy, on odmierza wiek nas i naszych bliskich, on ubiera w cyfry to ile jestesmy razem, ile jeszcze musimy na co czekac. Nieraz chcemy go przybic szpilka w miejscu, jak pieknego motyla, kiedy indziej probujemy pchnac do przodu, jak zlosliwego intruza.
Jedno jest pewne, badzmy egoistami i wykorzystujmy go! No i zawsze mozemy pogrzebac w naszych wspomnieniach i troche go oszukac...


 Berber na szkle, ciekawe jak plynie czas, gdy jest sie w stanie takiej koncentracji?
 Czego Berberek tak wypatruje?
 Truskawkozercza umilaczka czasu
 Jeszcze czas do mistrzostw, ale przygotowania trwaja
Tu szybko plynal czas...

niedziela, 25 maja 2014

Majowki

O pikniku bylo? Bylo!
Po pikniku czekalo nas przygotowanie duzej Majowki w przedszkolu, ktora jednoczesnie byla oficjalnym zakonczeniem roku przedszkolnego. Pisze, ze czekaly nas przygotowania, poniewaz dzieciaki mialy powazne proby w przedszkolu, a ja, jako czlonek komitetu rodzicielskiego, wiedzialam, ze bede pomagac w rozstawianiu stolikow, krojeniu bulek i sprzedazy kielbach oraz piwa ( Bawaria kochani, nawet na festynach przedszkolnych, jest browar spod lady :) ).
Wiedzielismy, ze tematem przewodnim Majowki, bedzie - Basniowy las -, bo co roku jest jeden motyw, ktory przewija sie przez wszystkie imprezy przedszkolne. W kazdej z trzech sal, rozwieszano dekoracje zwiazane z bajka, ktora bedzie przedstawiala dana grupa dzieciakow. U Berberka, witaly nas co rano rozwieszone roze, poniewaz mieli wystawiac - Spiaca krolewne -. Cos przebrzdakiwal, ze bedzie konikiem, na drzwiach zawisl plakat, ze zdjeciami z prob malych aktorow ( w grupie mlodego, to sztuka, bo wiekszosc jest maluchow ).
Ja wpisalam na liste, ze przytargam salatke i czekalismy sobie spokojnie na uroczystosc.
W czwartek musialam pojechac z dzieciakami wczesniej, bo trzeba bylo wyszykowac bufet z potrawami rodzicow, stanowisko do sprzedazy bulek z kielbaskami i preclami oraz browarem. Przedszkolanki przygotowaly wczesniej scene, otoczona laweczkami dla dzieci, na rodzicow czekaly koce, ktore mozna bylo rozlozyc na trawie, a dzieciaki w swoich salach przebieraly sie w stroje.
O godzinie 16tej, siedzialysmy z tlumem oczekujacych nerwowo rodzicow na gorce w przedszkolnym ogrodzie i wtedy zobaczylysmy na tarasie Berberka i reszte dzieciakow z jego grupy. Za serce chwycilo mnie rozczulenie, bo staly grzecznie te maluchy, cale spiete, szukajace wzrokiem nas rodzicow i rodzenstwa. Berberek byl w stroju konia, byl tez prawdziwy krol w gronostajowym plaszczu i koronie, zla wrozka w czarnej sukince i z czarnymi piorami w raczce, zaba, kucharz w czapie kucharskiej i inni.
Muzyka zagrala i wszyscy zeszli po schodach, Pani Dyrektor zaczela grac na gitarze i czytac na glos kwestie, a dzieci pieknie odgrywaly swe role! Ach, jakie bylysmy z Berberowna dumne, jakie rozbawione powaga i przejeciem dzieciakow! Po wystepie sie klaniali i siedzieli grzecznie, ogladajac przedstawienia pozostalych grup, a potem Berberek przybiegl lekko zawstydzony, zeby sie przytulic i odpoczac, no i  zapytac, kiedy bedziemy jesc w koncu?!
Po wystepach, faktycznie mozna bylo ruszyc do bufetu, bylo to przedsiewziecie meczace, bo wiecie jak to wtedy wyglada... Wszyscy biora wszystko jednoczesnie, a jeszcze trzeba sie dogadac z dzieciakami, co chca, bo oni to oczami jedza.. Mloda pstrykala foty i na wystepie i w bufecie, ja tez kilka. Bardzo nam sie spodobalo, ze dzieciarnia ma swoj Maibaum ( drzewko/ stroik majowy ) w ogrodzie. Symbolizuje on wiosne, jest przewaznie w barwach danego regionu ( tutaj biel i niebieski ) i stawia sie je 1szego maja.
Potem doolaczyl do nas Berber, wiec pobieglam sprzedwawac kielbaski w kajzerce i napoje ( ktore ze wzgledu na pogode, zbyt szybko wyszly !) byl upal jak w sierpniu. Rodzice plotkowali, dzieci biegaly i bawily sie, super impreza.
Po majowce trzeba jednak bylo posprzatac, wiec wyslalam Berberostwo do domu i zostalam, po ogarnieciu Pani Dyrektor zebrala nas w kuchi, otworzyla szampana i dziekowala za pomoc i checi. Milo mi w takich chwilach, milo, ze moge cos zrobic dla innych, milo, ze robie to w przedszkolu wlasnego dziecka, fajnie, bo bufet jest zawsze obfity, a platne przekaski wykupione ( bo dochod idzie na przedszkole, wczesniej sprzedajemy kartki, ktore potem wymienia sie na zarelko lub picie i jest szybciej i bardziej przejrzyscie ).
Czuje sie wzruszona, gdy jedno dziecko z przejeciem wystepuje, a drugie je dopinguje.
Majowki, trwajcie cale lato!!!

P.S. Dodatkowym bonusem naszej majowki, byla wygrana u Asi, wyslalam opis powyzszej imprezy ze zdjeciami Berberowny i wygralysmy teczke cudowna, na kredki, rysunki, ktora bedzie idealna dla naszej artystki!!!

 Nasza salatka na majowke ( pomidor, ogorek, papryka i jablko posolone popieprzone i z dodatkiem oliwy z oliwek )
 Czy to nie super pomysl np. na urodziny dziecka?
 Slodkosci- mniamnosci
 Ogladanie i podziwianie
 scena z materacem, dla upadajacej Krolewny ( po ukluciu wrzecionem )
 Konik, wiecej fot nie wstawiam, bo duzo dzieciakow na nich, a to jednak publicznie
 Drzewko majowe
 Pani fotograf nas pstryknela
 Swoje lekcje, ktore konczyla po festynie tez
A potem padli i spaaaaali

środa, 21 maja 2014

Piknik :)

Maj byl, do tej pory,  nielaskawy, placzliwy, naburmuszony i zachmurzony. Pranie nie chcialo schnac, drzewa plakaly deszczowymi lzami, a opony na naszym placu zabaw bujal tylko wiatr.
Dzieci odpowiednio do aury byly marudne, klotliwe i wchodzace na glowe, przy naszym metrazu M1, potrafi to nawet aniola ( nie wspominajac o mnie ) doprowadzic do pasji.
Lagodnie rzecz biorac, wszyscy czekalismy na slonce. Probowalam je przywolac nasza urlopowa opalenizna, letnimi ciuchami, ktore lezaly juz na wierzchu w szafie i domowymi koktajlami ( bierzemy pol litra maslanki, ok. 250 ml jogurtu naturalnego, kilka truskawek, banana, 2 lyzki brazowego cukru i traktujemy to blenderem. Owoce oczywiscie mozemy dowolnie laczyc, jagody, maliny itd. ).
Slonce dlugo sie zastanawialo, az w koncu wyszlo! Od razu bardziej sie chcialo wstawac rano, chodzic, funkcjonowac. Berberzatka testowaly pierwsze promienie slonca, puszczajac banki w ogrodzie, Berberek w tym roku, po raz pierwszy naprawde je puszczal, a nie tylko plul w mieszadelko i rozlewal plyn, po to aby potem nad nim lamentowac :) Zachwycal sie swoimi dzielami dlugo i radosnie.
Wczoraj Berberowna, no wiecie ta od alergii na mlecza, miala wycieczke na laki, lapala komary i zuki, pokichala alergicznie i wrocila cala zachwycona. Poturlalam sie wiec bylam z nimi na plac zabaw. Powiem Wam szczerze, ze czesto sie z tym ociagam, bo siedze potem jak posladki wolowe na lawce, podczas, gdy Berberzatka sie bawia, ale wczoraj przychodze, a tu fajne babki z przedszkola z dzieciakami! Raczej z corkami moznaby rzec, bo byla banda dziewczat na Berberka ( 8 kobit na niego jednego ), na szczescie jest w takim wieku, ze srednio mu to przeszkadza :) My matule, stalysmy natomiast i nawijaly i to do 17.30. Zle nam nie bylo, wiec padla propozycja, zeby piknik zrobic, dnia kolejnego, bo glupio sie tak gada o suchym pysku. Jedna z nas, zadeklarowala, ze przyniesie mrozona kawe, muffiny, ciasteczka i lody.
Wieczorem Dzieci padly ze zmeczenia, a rano wizja pikniku dodala im skrzydel, caly czas dopytywaly, czy aby na pewno, czy pojdziemy. Zgodzilam sie, jedynym warunkiem bylo szybkie ogarniecie zadania domowego i bezdyskusyjne zjedzenie obiadu przez Berberowne. Po powrocie z przedszkola i po krotkich porykiwaniach ze strony matki Berberowej, dalismy rade. Spakowalismy mate slomkowa ( dorwalam dzis w drogerii za 1 eur z hakiem ) pokrojone jablka, wode i ciastka i wio na plac. Tam juz sie roilo, od swoiskich mam i dzieci, na lawce zostaly wylozone przekaski ( nawet paluszki rybne byly, w razie W ), kazdy mogl sie swobodnie czestowac.
Dzieci rozbiegly sie do zabawy, a ja sobie tak pomyslalam, ze czasem mi tu dobrze, czasem czuje sie jak u siebie, nie mam co narzekac. Berberzatka sie zaaklimatyzowaly, Berberek swietnie sie czuje w przedszkolu i dobrze mowi po niemiecku, ja moge pozartowac i pogadac z innymi mamami, bo mi sie kilka fajnych w grupie trafilo. Mieszkam na slicznej wsi, plac zabaw, mam za plotem. Jesli nam zle w naszym M1, to mamy wlasnie ten plac i ogrod.
Zielone drzewa widze z okna, ptaki spiewaja do poznej nocy, z Berberem moge pogadac o wszystkim, Berberzatka zasypiaja szczesliwe w swoich lozkach.
Bylam na malym pikniku, a czuje sie szczesliwa, czyz tak nie powinno byc? Kazdy da cos od siebie, jeden zajmie sie dzieckiem drugiego, ktos inny podrzuci jakis pomysl i wszystko jest latwiejsze, fajniejsze, jak w zyciu- gdy robimy cos razem jest nam latwiej, jest nam lepiej, jest nam przyjemniej...
















piątek, 16 maja 2014

Mlecz i baranek

Pisalam, ze czytalam Malego Ksiecia... Zaczytalam sie w tych kilkudziesieciu stronach, odkrywalam na nowo najprostsze prawdy!
Przeciez tak jest, dorastamy i przestajemy wierzyc w bajki, wrozki, smoki i czesto drugiego czlowieka! Co jest najwazniejsze w zyciu? Przyjazn, milosc i zeby szukac sercem, a nie oczami. Kto potrafi dobrze widziec sercem? No przeciez dzieci!!! Zadziwiaja nas swoja prosta, ale niezwykle trafna logika.
Berberzatka tez tak maja. Berberowna czesto rzuca madrosciami typu - Jak to dobrze, ze sie urodzilam -, - Najwazniejsze, ze jestesmy rodzina -, - A gdzie jest prababcia, skoro umarla? -. Niby takie proste stwierdzenia, ale my dorosli mamy czesto problem, z ubraniem naszych uczuc w slowa, a dzieciaki stawiaja tezy i pytania, nie wstydza sie uczuc, tego ucza sie dopiero od nas...
W szkole Berberowna przerabia teraz przyrodniczy temat kwiatow, na tapecie znalazl sie w szczegolnosci mlecz, no i co za tym idzie dmuchawiec.
Przyszla w tym tygodniu ze szkoly i mowi do mnie troche nadasana, ze Pani jej nie uwierzyla, ze ma alergie na mlecza... Zapytalam wiec, o co chodzi? Okazalo sie, ze omawiali rosline i mieli ja po protu isc ogladac, wachac i rozebrac na czynniki pierwsze, zeby sie przekonac, ze w srodku jest mleczko, ze dmuchawcowe spadochrony, sa zakonczone nasionkami itd. Wtedy Berberowna, w swej jeszcze dzieciecej prostocie, powiedziala wychowawczyni, ze nie powinna namacalnie sie przekonywac, bo ma alergie ( naprawde ma !!! ) na kwiatuszka. Pani od razu wykrzyknela, ze pierwsze slyszy i ze to niemozliwe.
Ja wiem, ze nasza panna ma fantazje bujna i ze lubi mowic duzo i gesto, ale dlaczego nauczycielka od razu zalozyla, ze klamie? W szkole jest sumienna, chetna do nauki i niesienia pomocy innym, wiec raczej nie zmyslalaby, po to, zeby sie wymigac od zajec w terenie. Kiedy mi to powtarzala, bylo jej zwyczajnie przykro, wiec powiedzialam, ze dam jej ksiazeczke alergika i ze moze pokazac Pani, na dowod, iz faktycznie jest uczulona na zielsko! Zrobila tak i ucieszyla sie, ze miala namacalne dowody. Pani przyznala sie do bledu i stwierdzila, ze faktycznie dziecie mialo racje.
Widzicie to co ja? Widzicie podobienstwo do swoich zachowan? Bo ja niestety tak. Czesto dzieciom nie wierzymy, albo zbywamy, nie umiemy narysowac im baranka, albo nie widzimy slonia polknietego, przez weza boa. Gubimy na zakrecie spontanicznosc, radosc z malych rzeczy, a to zle!!!
Lapie sie czasem na tym, ze jestem typowa dorosla, ze nie pochylam sie nad barankiem, roza i mleczem! Ze nie chce mi sie czasem wysluchac zawilej i waznej dla mojego Berberzatka historii, ale karce sie w myslach, probuje odnalezc w sobie dziewczynke sprzed lat, ktorej tez pewnie byloby smutno, gdyby nauczycielka nie uwierzyla jej w alergie na kwiatka...
Chce byc bardziej spontaniczna, chce pochylac sie nad mrowka i rozdmuchiwac dmuchawce, chce dla moich dzieciakow i dla siebie.
Dobrze, ze znow poczytalam o pewnym Malym Ksieciu, jego rozy, baranku i o zyciu...
Bede sie starala wierzyc nie tylko w to co zobacze, ale tez w to co czasem uslysze od Berberzatek, ze jakas wrozka szepnela do uszka, ze pod lozkiem mieszka jakis oswojony potwor!

 Pierwszoklasistka wie wszystko o mleczu, chociaz ma na niego alergie
Zapozowaly przed podroza
 Mamo, one naprawde maja nasionka na koncu spadochronow
 Dlatego leca w swiat
 Berberek lubi to sprawdzac
 Maly ksiaze przypomnial mi, ze trzeba patrzec sercem i poswiecac czas malym-wielkim rzeczom
 Zaxchwycic sie ciastem dla marynarzy
 Rozbujac mlodzienca na oponie i nie bac sie, ze spadnie
Nie zrobic makijazu i ukryc siwy wlos za zielonymi listkami

poniedziałek, 12 maja 2014

Mama byc!

Kiedy bylam w ciazy, dziwnie sie czulam, myslac o sobie -mama-
No jak to, ja, kiedys szalona dziewczyna, teraz jeszcze swiezo zakochana mezatka mam zostac stateczna matka?!
Nie zrozumcie mnie zle, planowalismy dziecko, chcielismy go oboje, uwielbialam byc w ciazy, kolysac Berberowne w brzuchu, czuc jak mnie kopie, gdy stoje w ogonku na poczcie, gadac do brzucha...
Jednak mama to kojarzyla mi sie z... moja mama!
Porod byl ciezki, wywolywany, 19sto godzinny, z krwotokiem, ktory wystraszyl lekarzy i Berbera.
Jednak nie zapomne tej chwil, gdy zobaczylam, ze to dziewczynka ( nie wiedzielismy, kogo przywitamy ), nie zapomne jej wielkich, ciekawskich oczu, czkawki, gdy lezala opatulona, cieplego cialka, obok mojego zmordowanego ciala.
Wiem tez, ze bylam przerazona, ze cos nie tak zrobie, ze nie bede jej rozumiala, ze sie jednak nie nadaje. Nie bede udawac, ze bylo kolorowo, gdy mialam dzidziowego bluesa i gdy plakalysmy obie, gdy bolaly mnie cycki i wszystko inne, bo potrafila pic godzine.
Jednak w byciu mama pomagal mi mlody tata, kapal, lulal i nie smial sie z tego, ze rycze gdy ktos na mnie krzywo spojrzy. Pchal szaro- czerwonego jeepa po zimowych wertepach, wraz z jego malutka wlascicelka.
Potem bylam dumna mama, gdy Berberowna szybko nauczyla sie mowic, gdy pacala paluszkiem w ksiazeczke i nakazywala - Cita-
Cieszylam sie, ze jest towarzyska, ze zdrowo sie rozwija, a gdy troche podrosla, zapragnelam poczuc ten koktajl emocji jeszcze raz! Tak zaprosilismy do naszej rodziny Berberka! Znow przypomnialam sobie co to mdlosci i przewrazliwenie na zapachy, po raz kolejny dumnie nosilam swoj dylaa ( arbuza, jak zartobliwie mawial o brzuchu Berber ). Berberek urodzil sie z kolei szybko i bez problemow, byl kopia swojej siostrzyczki, znow ciekawskie czarne oczka, obserwowaly moja twarz :) Tym razem nie balam sie wcale, nie plakalam ja, nie plakal on. Berberowna byla zafascynowana, delikatnie glaskala mala glowke i przemawiala do braciszka. Bylismy w komplecie!!! Tym razem delektowalam sie pierwszym obiadkiem, zebem, krokiem, nie myslalam, ze kiedy w koncu?! Wiedzialam, ze te chwile tak szybko mina, ze trzeba sie nimi delektowac! Wiele rzeczy robilam tak, jak mi podpowiadala intuicja, a nie poradniki czy inne ciotki dobra rada...
Teraz codziennie slysze mamoo! mamo? MAMO. Czasem mam dosc, czasem krzycze, zeby mi dali chwile spokoju, czasem skarce, dam kare, odmowie wspolpracy.
Jednak, kiedy raz na tysiac lat wyjdziemy bez nich, prosze, zeby Berber zadzwonil co u nich, czy Berberek za nami nie placze, czy Berberowna nie rozrabia za bardzo? Gdy wracamy pedza, krzycza, jakby nas sto lat nie widzieli, wtedy to mamo, jak anielskie pienie brzmi! Kiedy Berberowna zbyt dlugo idzie ze szkoly, mysle znad gotujacego sie obiadu, czy wszystko ok, uspokajam sama siebie, ze zagaduje na amen jakas kolezanke i czuje duza ulge, gdy wtacza sie z tornistrem i trajkocze...
Czasem gdy przychodza i sie tula sami z siebie, albo gdy pocieszaja mnie, jak leze chora, to serce roztapia mi sie jak lod na sloncu, to nie zamienilabym tego wszystkiego na miliony, jachty, mercedesy i urode modelki.
Mam ciezka prace, ale placa mi w naturaliach, slowach, gestach. Czasem strajkuja i mowia, ze nie lubia, ale potem pisza petycje i wyciskaja mokre buziaki na policzku.
Jestem zawsze do dyspozycji, zawsze na zawolanie, nie ma dla mnie przerw i urlopow, nie ma litosci, nie ma ze boli! Ale przeciez dla Was tez nie i dla milionow innych kobiet na calym swiecie i czyz to nie potrafi byc piekne?!
Byl Dzien Matki, wreczyli mi z przejeciem prezenty, ja upieklam im ciasto, bylo nam dobrze, normalnie i juz :)







W serduszku-deseczce jest ymieszczona menzurka z roza, a w tle zdjecie przedszkolakow :)
W sloiczku sa skladniki na mini-ciasto tylko dla mamy, a w zwinietym ruloniku znajduje sie przepis i pare milych slow :)

czwartek, 8 maja 2014

Szczescie jest wszedzie!!!

Gonimy je, pragniemy go, zazdroscimy go innym...Mowimy, ze sami nie mamy szczescia, ze ten to ma szczescie, ze innemu to sie poszczescilo. Szczesliwi czasu nie licza, myslimy z przekasem...
Bogatemu to sie nawet byk ocieli, sarkamy...
A ja powiem inaczej, czy ktos widzial szczescie, czy ktos znalazl jego definicje?! Nie i jeszcze raz nie! Dla kazdego szczescie to co innego, kazde pachnie inaczej, w inny sposob grzeje w serce, ma inny kolor...
Przeciez szczescie, to nie jest ciagly stan, tylko te chwile, ktore pamietamy, czujemy i widzimy, nawet po latach. Zamknijcie oczy, rozmarzcie sie... Co widzicie? pewnie jedna ze swoich szczesliwych chwil.
Ja widze wtedy
Usmiech swojego meza, w dniu gdy sie poznalismy
Zielen mojej sukni slubnej
Czuje uscisk mamy, gdy wyszla ze szpitala
Slysze czkawke Berberowny, gdy lezalysmy na sali poporodowej
Widze gwiazdy, gdy moj ciezarny brzuch plywa w nocnym morzu
Mam w ustach aromat plaskich brzoskwin na plazy
Slysze szum morza
Widze twarze bliskich osob
Przypominam sobie wypowiedziane po raz pierwszy - Kocham Cie mamo-
Robie zdjecia, do ktorych wracam
Wacham kwiaty
Pije kolejna kawe z kims kogo lubie
Podziwiam z dzieckiem slimaka
Udaje, ze nie wiem co dostane na Dzien Matki
Ciesze sie ze 2+2 to dokladnie 4
Nie trzeba byc pieknym, bogatym, slawnym!
Trzeba miec swoj kawalek szczescia w sobie, trzeba umiec je zobaczyc i po prostu przestac go szukac na sile. Ono jest w nas i obok nas...

Zdjecia sie nie chca dodac, wiec chyba ma tak zostac! Zostac miejsce na wasze szczesliwe momenty...







piątek, 2 maja 2014

Marcowo i Wielkanocnie 2014

Zdjecia Djerby poogladaliscie i pewnie teskno Wam sie zrobilo do szumu fal i bialego piasku. Postanawiam wiec Was nie katowac i pokazac nasze swojskie- monachijskie podworko i swieta, ktore byly juz czesciowo na chwile przed wyjazdem. Jako, ze kabel do aparatu zakupilam w Tunezji, po probach wyludzenia o 5 DT ( 10 zl ) wiecej, bo ze niby turystka, phi!!! To teraz moge zrzuty zdjec robic, bez uprzedniego sleczenia w drogerii i kopiowania na plyte :)