wtorek, 29 lipca 2014

Co bys zrobil?

Siedza na ogrodku, on rozwalony na krzesle, ona w zbyt krotkiej sukience, przepraszajaca, ze zyje.
On caly czas gapi sie w telefon, ona wynosi mu talerze sprzed nosa, z niemowleciem na reku.
Sa bardzo mlodzi, powiedzialabym, ze nie nadaja sie kompletnie do bycia malzenstwem i rodzicami.
W garach mi sie gotuje i we mnie tez, bo slysze jak zaczyna sie awantura, taka na calego, slysze gluche plasniecie, jedno, potem drugie:
Pierwsza mysl - Kurwa, leje ja! -
Wrzaski, kwiki, ja z sluchawka w dloni, dzwonie po strozow prawa, nie spiesza sie.
Za sciana po przeciaglwm wyciu, cisza... Policja przyjezdza, sa moze piec minut. Ona zaprzeczyla wszystkiemu, wiec poszli, szlag mnie trafia, bo maja to dziecko w koncu, takie trzymiesieczne.
Uspokajaja sie na pare tygodni, chyba sie wystraszyl po interwencji.
Jednak nie wytrzymuje, sasiadka mi mowi, ze lal ja po pysku przy otwartych drzwiach, mnie wtedy nie bylo.
W sobote znow z jego chudego ciala, wylewa sie potok wrzasku, mysle sobie - Ja pierdole, wyglada jakby do trzech nie umial policzyc, a drze sie jak opetany!!! -
Ona tez sie rozkreca, przenosza sie nawet na ogrod, fruwaja suszarki na pranie, ona z synkiem na rece, placzacym strasznie, chyba sie asekuruje, moze to jeszcze pomaga, chociaz pewnie nie na dlugo.
Wychodzimy na ten taras, bo mamy wspolny ogrod, mowimy, ze dziecko maja male, ze my tez nasze i ze spia. Uspokajaja sie.
Za to wczoraj, akcja jak w filmie, po 22 slysze znow ten specyficzny krzyk, rzucaja czyms, jeszcze ktos u nich jest. Sasiad z gory schodzi i wali w drzwi, siedza tam cala klika, pelno Bulgarow, cala ich rodzina, pijani, niemowleta placzace, mezczyzni sa agresywni, wychodzi i Berber, ale on ma duzo do stracenia, ma pobyt czasowy, uderzy gowno, rozbryznie mu sie w papiery. Wchodzi do domu.
Sasiad dzwoni po policje, przyjezdza piec radiowozow i brygada specjalna.
Ona stoi i glaszcze go po ramieniu, mowi, ze to tylko nieporozumienie rodzinne, ja pieprze, takie, ze nawet w domach naprzeciw swieca swiatla.
Mowilam wczoraj naszej swietliczance jaka jest sytuacja, powiedziala, ze pracownik socjalny nic nie zrobi, bo nie ma na to jaj.
Zadzwonilam dzis do wlascicielki, jutro dostana pierwsze pisemne ostrzezenie, przy drugim wyleca.
Ja sie boje o to dziecko. Co jak bedzie miala go na rekach, a on ja uderzy i sie przewroci?
Co jak trafi niemowle zamiast niej?
Co bedzie jak ja zabije w amoku?
Co bedzie jak skieruje agresjie na innych?
Co my mamy robic? Dzieci mamy...
Co Wy byscie zrobili?

poniedziałek, 28 lipca 2014

Zwyczajnie swiatecznie!

Uff, wrocilismy z centrum handlowego, a dzis gwozdziem programu byly dzieci i zakupy pod ich katem, poniewaz dzis skonczyl sie Ramadan i obchodzimy Eid il fitr.
Berberzatka czekaly na niego z niecierpliwoscia, bo wiedzialy, ze pojedziemy kupic prezenty.
Rano Berber pojechal na modlitwe do meczetu, pozniej odebralismy obladowana jak wielblad Berberowne ze szkoly ( dzis bylo sprzatanie klasy, bo jutro dostana swiadectwa ).
Berberek tez mial dyspense na wczesniejsze wyjscie z przedszkola i ruszylo towarzycho.
Nie pozwolono, nam rodzicom ,wlezc nigdzie, zanim Berberzatka nie dostaly sie do raju z zabawkami. Berberowna skakala jak sprezyna, jakby z kilo cukru zjadla, Berberek stateczniej, z dostojenstwem, noge dal dopiero, jak zabawki zobaczyl...
On tez w tempie ekspresowym dorwal wyscigowke na pilota i taszczyl ja po calym sklepie, Berberowna nerwowo miotala sie miedzy polkami, to tulila zestaw do robienia branzoletek, to jakis pamietnik, az ja skierowalam w polki, gdzie zalega Monster High, tam odnalazla swoje szczescie, pod postacia wyklejanki.
Ja koniecznie chcialam uderzyc na wyprzedaz w c&a, bo byla polowa cen, na juz przecenione produkty.
Kupilam sobie kiecke, dzieciakom czapeczki, mlodej sandalki, jeszcze zahaczylismy o wloska kawiarnie i do domu!
Kolejne swieto nam uplynelo, stworzylismy swoja tradycje, w tym czasie wspominamy tez szczegolnie to, jak spedzalismy takie dni w Tunezji, gdzie przeciez swietuja wszyscy, gdzie jedzie sie rano do domu rodzicow i swietuje z cala rodzina i sasiadami, gdzie wszystkie dzieci kraza z rodzicami po nocnym targu i wybieraja prezenty...
Berber czesto wspomina wtedy dziecinstwo, opowiada Berberzatkom, jak czekal z niecierpliwoscia, budzil sie w nocy, by rano isc na piechote po wyczekiwana zabawke do miasta.
Ciesze sie, ze w tym swiecie, gdzie wszystkie dobra materialne bija nas po oczach, gdzie wszystko wydaje sie powszechnie dostepne, moje dzieciaki potrafia sie ucieszyc ze zwyklej zabawki i z oczekiwania na swietowanie.
Jestem wdzieczna, ze mieszkam w takim miejscu na swiecie, w ktorym nie musze sie martwic, czy jakis konflikt nie zabierze mi najblizszych...

Targ nocny w Midoun KLIK









czwartek, 24 lipca 2014

Basniowy las

Jakis czas temu Panie Przedszkolanki, poprosily mnie, zebym wybrala sie jako mama towarzyszaca na wycieczke do Märchenwald.
Zgodzilam sie, bo zapowiadala sie fajna wyprawa, nie trzeba sie bylo tluc, bo zamowiono autokar, ktory zabieral nas spod przedszkola i w sumie chcialam zobaczyc, jak sprawuje sie Berberek i inne maluchy, na takim wiekszym wypadzie.
Dzieciaki byly bardzo przejete, dostaly instrukcje, co trzeba wziasc, jak sie zachowywac. Ja spakowalam plecak z ciuchami na zmiane, przekaskami, woda, plastrami, chusteczkami zwyklymi i mokrymi i aparatem. Berberek w swoim plecaku mial butelke i Butterbrezel, czyli precla posmarowanego maslem i pomidorki koktajlowe :)
W nocy mamrotal - Wir dürfen nicht zu spät kommen - ( nie mozemy sie spoznic ) i nie spoznilismy sie. W przedszkolu kazdy dzieciak dostal kamizelke odblaskowa z adresem i numerem telefonu przedszkola i instrukcje, w ktorej piecioosobowej grupie ma sie znalezc i pomaszerowalismy do autokaru.
Na miejscu dzieciaki zobaczyly brame i wpadly w zachwyt

Na laweczkach za brama, postanowiono, ze czas na drugie sniadanie, a dla tych, ktorzy bardziej przezywali- pierwsze. Podobalo mi sie to, ze nie bylo jedzenia, kiedy kto chcial i jak chcial i o dziwo, dzieciaki nie marudzily, jak zazwyczaj w czasie wycieczek z rodzicami.


Potem z planem w rece i swoja gromadka dzieci, kazda przedszkolanka i mama, ruszyly w podroz po lesie pelnym bajek

Uwazam, ze pomysl i rozpalnowanie, poszczegolnych basniowych postaci i atrakcji jest naprawde swietny i idealnie dostosowany do zainteresowan i potrzeb dzieci w wieku przedszkolnym. Witryny/ domki z bajkami ( mozna w nich wysluchac danej bajki, po przycisnieciu guzika, w jezyku niemieckim i angielskim ), przeplataja sie z karuzelami, kolejkami i zjezdzalniami, sa place zabaw i miejsca, w ktorych mozna zjesc przyniesiony posilek lub kupic przekaske. Jest kacik do karmienia piersia, z wygodnym fotelem, jest mikrofala, jesli ktos potrzebuje podgrzac posilek.
 Nawet jesli panuje upal, w lesie jest przyjemnie chlodno i mozna poswiecic czas na przystawanie z dzieckiem i ogladanie ruchomych postaci i sluchanie bajek, mozna przysiasc i poczekac, az znudzi mu sie karuzela, albo zjezdzalnia.
My szukalismy skarbow w zwirku, pod okiem ciekawskiej sroki.



Znalezlismy domek Babyjagi i uwiezionego w nim Jasia, sensacja bylo to, ze jedzy oczy swiecily!



Spotkalismy ogromna wiewiorke i przejechalismy przez grote Ali Baby, w ktorej leciala ta piosenka, spiewana czesto przez Berbera dzieciom, wiec radosc Berberka byla ogromna!




Jechalismy kolejka, bo Berberek tak dlugo prosil, az Pani musiala sie poddac, warto bylo dla tych pieknych usmiechow. Na zjezdzalni niektorych ogarnal strach i wracali kretymi schodkami w dol, Berberek spuscil z niej czapke i sam sie nie zdecydowal na te przyjemnosc. Minelismy cudne domki na drzewie i piec zlej czarownicy oraz wiele bajkowych zakatkow. Na naszej drodze wyroslo gadajace drzewo, bylo naprawde magiczne, nie moglam od niego oderwac oczu, a co dopiero maluchy!
 Na koniec, cale przedszkole spotkalo sie na placu zabaw, na ktorym duza atrakcja, szczegolnie dla meskich przedszkolakow, byl stary traktor. Tam wydano prowiant i odtrabiono powrot do autokaru.
Dziecinada po pieciu minutach sie pospala, a w przedszkolu zostala zaproszona na lody :)






  Miejscowke szczegolnie polecam mieszkancom Monachium i okolic, dojazd autem czy nawet pociagiem, nie jest zbyt meczacy.
Jest to odpowiednia rozrywka dla dzieci od ok. 3-6 lat ( w moim odczuciu )
Park jest czynny od polowy kwietnia do polowy pazdziernika, mozna tam rowniez organizowac imprezy urodzinowe.
Dzieci do wzrostu 85 cm maja wstep wolny, powyzej 12 euro, dorosli 13 euro
Duzy plus, wszystkie atrakcje, czyt. karuzele, kolejki, zjezdzalnie, place zabaw, sa wliczone w cene biletu.




poniedziałek, 21 lipca 2014

Snimy

Miotam sie w lozku, bo goraco, duszno raczej! Muze zasnac, bo rano bede straszyc twarza, ale sen jakos nie chce przyjsc, na rozmyslania o snach mnie naszlo.
Od zawsze juz snilam intensywnie, kolorowo, w moich snach przezywam wszystko bardzo mocno. Gdy snie o jedzeniu czuje jego zapach i smak, kiedy z kims rozmawiam, to widze dokladnie rysy jego twarzy, slysze glos.
Odczuwam zimno, cieplo, smutek, radosc.
Gdy czasem snie o przeszlosci, o osobach, ktore byly mi wtedy bliskie, to bardzo je kocham, czuje szybsze biscie serca, motyle w brzuchu, radosc na widok ich twarzy.
Jesli jestem  w miejscach, ktore byly lub sa dla mnie waze, to wciagam w nozdrza ich zapach, chlone barwy, dzwieki. Przypominm sobie, jak pachnie zima lub lato.
Czasem snia mi sie osoby, ktore odeszly, np: babcie, rozmawiamy sobie o wszystkim i niczym wtedy, a najdziwniejsze jest to, ze y tych snach wiem, ze nie zyja, ale jest to dla mnie normalne, ze moge z nimi wypic herbate i podzielic sie nowinkami z moijego zycia:
Takie sny nie zdarzaja sie codziennie, te bardzo realistyczne, przychodza znienacka, kiedy najmniej sie ich spodziewam, biora moj spiacy mozg w posiadanie i porywaja mnie w podroz w czasie.
Sa tak namacalne, ze az trudno mi uwierzyc po przebudzeniu, ze leze w swoim lozku, pod znajoma koldra, ktora pachnie Berberzatkami i ich tata, ze zaraz uslysze przeciagle - mamooo -.
Nieraz jest tak, ze sen jeszce dlugo pozostaje ze mna, nie chce odejsc do krainy marzen, nie daje spokoju, zmusza do myslenia o tym co bylo, tym co bedzie.
Dziwny to stan, mam co do niego mieszane uczucia. Czasem chce, zeby trwal, zeby Ci, ktorzy przyszli we snie, pozostali choc na chwile w moim swiecie terazniejszym, zeby przysiedli na krzesle w kuchni, zjedli kawalek ciasta...
Czasem za to, probuje ich wygonic, bo nie chce o nich myslec, nie lubie ich, za to, ze wdzieraja sie w moj umyl, ze sobie pozwalaja mieszac mi moj lad i porzadek!
Jako nastolatka sprawdzalam znaczenie snow w sennikach, dzis znam moje widziadla na tyle, ze je oswoilam.
Mialam tez kilka snow proroczych.
Moze jakas czarownica ze mnie?
A Wy, snicie? Pamietacie o czym? Czy sny sa dla Was wazne?



 
 
 

czwartek, 10 lipca 2014

Taki dzien...

Wstaje i znowu slysze, ze leje...
Lato przeciez jest! Lato! Nic to, przeciez na Bawarii i tak jeszcze rok szkolny, wstajemy wiec, najpierw ja z mojego przytulnego kata za szafa, potem pyrtam Berberowne, spiaca na gornym pietrze lozka Berberzatek.
Uff, ruchy mam zaspana, ale celowe, wiem co po kolei, tosty, drugie sniadania, woda i popedzanie, popedzanie.
Czasem brakuje mi energii i mysle, ze kuzwa, moglaby jakas babcia odebrac ze szkoly, albo z przedszkola, albo ugotowac obiad, albo... ale trzeba to albo samemu przerobic, ogarnac i zorganizowac.
Wczoraj tez, zapowiadalo sie, ze standartowo poplynie dzien ( znow wodno- deszczowa terminologia ).
W przedszkolu Pani Dyrektor chciala ze mna rozmawiac, myslalam, ze w sprawie wycieczki w przyszlym tygodniu, na ktora tez mam jechac z dzieciakami przedszkolnymi. Polazlam wiec do biura, a tam na stole pole slonecznikow! Okazalo sie, ze dziekowala nam, czlonkom komitetu rodzicielskiego za wspolprace. Kazdy dostal doniczkowego slonecznika, bombonierke i wlasnorecznie przez P. Dyr. zrobiona i wypisana kartke.
Usmiech wyszedl mnie na twarz, jakos humor sie poprawil, bo taki fajny gest z rana.
Poplynelam wiec pod parasolem na swoj kurs, zahaczylam o piekarnie, zeby cos na drugie sniadanie miec. W oko wpadl mi mini- sernik, poprosilam, a pani mi z usmiechem pakuje dwa, bo - wie pani, ten jeden byl uszkodzony-.
Znow cieplej na sercu sie zrobilo, pewnie tez bylo widac, ze jestem w dobrym nastroju.
W szkole mej, poszlam za potrzeba :) Patrze jakis papier na podlodze sie wala, ale coz to, to 10 euro. No ze ja? Ta co w totka, to nawet trojki nie trafia, ta co szybciej zgubi, zapomni, niz znajdzie.
Pokicalam juz cala w skowronkach do mojej, nadwyrezonej nieco ogladaniem meczu, szkolacej i plotkujac, napisalysmy podanie o fajna prace.
Bo my sie lubimy i jak mamy ta godzine do wykorzystania, to zawsze sobie poplotkujemy, ona mnie motywuje, mowi, ze chcialaby wiecej takich podopiecznych jak ja, bo jestem dokladna i zorganizowana.
Poszybowalam wiec do domu, a w skrzynce wiadomosc pozytywna, znow cos do odhaczenia na liscie.
Takie dni, to niby nic, bo przeciez nie dokonalam niczego wielkiego, nie trafilam szostki, nie wynalazlam niczego. Jednak potrzebuje ich, jak ryba wody, bo jesli na dworze szaro, jesli walcze z jakimis nieprzyjemnosciami, ktore powoduja, ze watpie w siebie, w przyszlosc, w ludzi... To taki jeden dzien, maly slonecznik, zwykla czekoladka, usmiech przechodnia, moga dac tak wiele.
Znow latwiej wiesza mi sie pranie, prezniejszym krokiem ide na przystanek, maluje paznokcie na czerwono, prowadze z Berberowna pojedynek na szpady z parasoli.
Znow wierze, ze sie rozjasni, ze dam rade, ze sily sie znajda, nawet jesli nie do konca bedzie tak dobrze, jak mam nadzieje.
Zycze Wam cudownych dni i ludzi na drodze, a jak ich spotkacie, to usiechnijcie sie czasem, pomozcie komus, tak od siebie, zrobcie cos milego. Moze poprawicie komus humor, dodacie mu sil...?



 Ogrodkowe krzaczory, w ktorych mieszka jez Jurek, spiewaja o 4 rano ptaki, na ktore poluje kot i tchorzofredka...





niedziela, 6 lipca 2014

Kulinaria ( bardziej tunezyjskie )- cz.1

Obiecalam posta kulinarnego i czulam, ze chce sie napisac.
Teraz mamy czas Ramadanu, czyli czas wyjatkowy! Dla muzulmanow na calym swiecie, to nie tylko miesiac postu fizycznego, czyli powstrzymywania sie od jedzenia i picia ( ale rowniez od nieczystych mysli i praktyk, obgadywania innych, zlosci ), az do wieczornej modlitwy.
Ten czas, powinien zblizac ludzi, jednoczyc ich, to miesiac, w ktorym powinno sie zastanowic nad swoim zyciem, postepowaniem.
Ramadan ma pozwolic zblizyc sie poszczacym do tych wszystkich ludzi na swiecie, ktorzy nie maja wystarczajaco duzo jedzenia, ktorzy cierpia pragnienie. W dzisiejszych czasach, mamy taki przesyt konsumpcyjny, ze nawet sie nie zastanawiamy, jakby to bylo, gdyby nagle zabraklo nam podstawowych produktow.
Jak to jest poczuc glod, pragnienie...?
Zroumiale jest wiec, ze w Ramadanie, jedzenie nabiera specjalnego znaczenia. Rowniez w naszym domu, mimo tego, ze posci tylko Berber. Zwlaszcza w sobote, Berberowna szoruje wtedy stol na tarasie, znosi sztcce i talerze, bo wie, ze bedzie mogla zasiasc do kolacji z tata. Jest tez wymyslanie potraw i czekanie na arfe, dzien, w ktorym dzieciaki dostaja prezenty z okazji zakonczenia Ramadanu.
Iftar ( kolacja  ramadanowa ), to u nas polaczenie kuchni tunezyjskiej i polskiej/europejskiej. Czesto potrawy tworza na stole zwarte, chociaz nietypowe polaczenie.
Jest tez kilka potraw, ktore pojawiaja sie praktycznie przez caly miesiac na stole.

Post lamie sie tradycyjnie mlekiem lub maslanka i daktylami. Czasem wypestkowane daktyle sa przekrawane na pol i smarowane maslem lub chalwa.

Szklanka pusta- ulga po calym dniu postu

Potem przychodzi czas na shourbe, czyli zupe. W Tunezji gotuje sie przewaznie pomidorowke, ale nieco inaczej niz w Polsce. Podsmaza sie z drobno siekana cebula i  mieso ( najlepiej z koscia ), dodaje przecier pomidorowy, zalewa woda, przyprawia sola, pieprzem i przyprawa ras el hanout, dodaje sie czesto posiekana kolendre i gotuje, az zgestnieje, na koniec dodaje sie drobny makaron w dowolnej postaci lub drobna kasze.

Fot. Tunesier in Muenchen und Bayern

Drugi bardzo wazny element to brik, zazwyczaj jada sie go jako przekase na zakupach, poniewaz za grosze, mozna go kupic w przydroznych knajpkach.
W Ramadanie smazy sie go na tony ( w wieloosobowych rodzinach )



Skladniki:
-platy ciasta na brik, mozna je kupic w sklepach z zywnoscia orientalna, mozna tez uzyc ciasta na sajgonki
- ugotowane i pociapkane ziemniaki ( na nas dwoch to ok. 2 duzych ziemniakow )
- siekana pietruszka
- jajko
- tunczyk z puszki
- harrisa, uwaga jest naprawde ostra

Do ugotowanych i rozgniecionych widelcem ziemniakow wbijamy jajko, dodajemy odsaczonego tunczyka z puszki ( ok.dwoch lyzek ), posiekana pietruche, odrobine harrisy, sol, pieprz, ew.curry i mieszamy na gladka mase. Na kazdy plat ciasta dodajemy odrobine masy, zawijamy w trojkat lub na ksztalt nalesnika i smazymy na rozgrzanym oleju na zloty kolor.

Na ramadanowym stole, gosci rowniez salatka, kiedys juz o niej pisalam. Jest bardzo latwa do zrobienia, ale tez fajnie sie prezentuje i jest doskonala na upaly



Skladniki ( to proporcja na 2 osoby ):
- duzy pomidor
- pol duzego ogorka
- pol zielonej papryki
- opcjonalnie pol cebuli i pol jablka

Wszystkie skladniki kroimy w dosc drobna kostke, wrzucamy do miski i dodajemy oliwe z oliwek oraz sol i pieprz, mieszamy i gotowe.

To podstawowe potrawy, ktore praktycznie zawsze goszcza na ramadanowych stolach w Tunezji.
My czesto brika zastepujemy pizza, ziemniaczanymi krokietami ( gotowcami ) czasem smazona piersia z kurczaka. Nieraz pojawia sie tez tajin, ktory ja zajadam bardzo chetnie, nieraz pieczemy go jako danie glowne na obiad, zwlaszcza latem :)
 Tutaj przepis:
klik

Druga, najbardziej popularna salatka jest Slata Mechouia ( meszlija )

 Fot. ich koche tunesisch

Jest to po prostu salatka z grillowanych warzyw ( papryki, pomidorow, cebuli i czosnku ), z dodatkiem oliwy z oliwek, harrisa i przyprawami. Czesto dekoruje sie ja gotowanymi na twardo jajkami i je bagietka, jak sos.
  Tutaj video- przepis doskonalej tunezyjskiej kucharki Siham
klik

Niedawno wydala ksiazke kucharska z tunezyjskimi przepisami, nawet ja na festynie ogladalam. Blyskawiczna popularnosc uzyskala dzieki swojej stronie ich koche tunesisch, czyli zwyczajnie - gotuje po tunezyjsku -. Zachwycila fanow tym, ze na filmikach pokazuje w prosty i zrozumialy sposob, jak ugotowac dana potrawe.

Oprocz tych, moznaby powiedziec przystawek, pojawia sie przynajmniej jedno danie glowne. Czesto jest to marga, czyli jednogarnkowa potrawa, ktora moglbysmy nazwac eintopfem, gulaszem lub curry.

 Kamonya
 Loubia ( lubia )
 Foty AHA Djerba

Takie gulasze, bardzo czesto pojawiaja sie na obiadowych i kolacyjnych stolach Tunezyjczykow, wynika to m.in. z tego, ze latwiej i ekonomiczniej jest ugotowac takie danie dla wielu osob.
Gotowanie rozpoczyna sie podobnie, jak juz przy shourbie, podsmazamy cebule z miesem i przecierem/ pasta pomidorowa. Zalewamy woda, przyprawiamy. Tutaj tez obowiazkowa jest przyprawa ras el hanout. Wrzucamy pokrojona dynie, ziemniaki, marchewke i cieciorke ( my uzywamy tej juz miekkiej z puszki, wtedy dodajemy ja pod koniec gotowania ). Gotujemy wszystko dosc dlugo, az bedzie miekkie.
Jesli dodajemy groszek, nazwa zmienia sie na Jelbene ( czytamy przez z z krtopka), wtedy nie dodajemy dyni i cieciorki, zastapi ja zielony groszek.
Jesli biala fasole, to gotuje sie Lubia ( wtedy tez nie dodajemy dyni, ziemniakow, marchewki i cieciorki).
Mozemy ugotowac podobna potrawke z watrobka, wtedy najczesciej nie dodajemy jarzyn, oprocz cebuli. Jako przyprawe nalezy tez wtedy dodac kumin rzymski, to tajemnica smaku tej potrawy!

Krolewska potrawa, daniem narodowym Tunezji ( pare osob juz mnie pytalo o przepis ) jest natomiast kuskus ( kusksi, tak mowia Tunezyjczycy ). Ta potrawa pojawia sie w kazdym domu, na kazdej wiekszej imprezie, czy to zareczyny, czy obrzezanie, czy tez slub. Kuskus musi byc!!! Jesli bedzie niedoprawiny, niedogotowany, zbyt ostry, to oczami swieci gospodyni...
Na wesela gotuje sie go czesto ( na Djerbie prawie w kazdym domu )w ogromnym kotle na palenisku. Sosem na wolowinie, zajmuja sie mezczyzni, przecieraniem kaszy kuskus, kobiety. W domowych warunkach, gotujemy go w specjalnym garnku do parowania, na dole gotuje sie sos, w drugiej czesci, paruje sie kuskus.
Kazda gospodyni ma swoje sposoby, przepisy. My gotujemy kuskus tak

Skladniki ( na 2/3 osoby ):
- 500g baraniny, wolowiny, najlepiej z koscia
- ok. 300g kaszy kuskus ( najlepiej nie blyskawicznej )
- ok.100 gram dyni
- 2 duze ziemniaki
- pol papryki
- duza marchewka
- przecier pomidorowy
- cebula
- cieciorka ( ok. dwoch garsci )
- lyzeczka harrisy
Przyprawy: sol, pieprz, ras el hanout, curry, kurkuma

Mieso z cebula podsmazamy, dodajemy przecier, zalewamy dosc duza iloscia wody. Warzywa kroimy w duza kostke, wrzucamy do garnka.
Doprawiamy wg. uznania i smaku.
Kuskus wysypujemy do miski, dodajemy ok. pol szklanki wody, troche oliwy z oliwek, mozna posolic. Mieszamy dokladnie, najlepiej palcami, rozcierajac grudki. Przekladamy do sita do parowania, stawiamy na sos. Przykrywamy i gotujemy, az mieso bedzie miekkie i sos gesty. Cieciorke namoczona jak fasola dodajemy z warzywami, miekka z puszki na koniec gotowania.
Po ok. pol godzinie, przesypujemy kuskus do miski i mieszamy, starajac sie rozetrzec grudki. Ponownie przekladamy na sito do parowania.
Po ugotowaniu, wykladamy na miske, dodajemy czesc sosu i mieszamy, reszte sosu wykladamy na gore.


Fot. Tourism in Tunisia

W Tunezji,czesto dekoruje sie kuskus zielona, usmazona papryka lub frytkami, warzywa w sosie, tez czesto gotuje sie w calosci.

Ostatnim daniem, ktore dzis przedstawie, bedzie Ruz Jerbi, czyli ryz po djerbijsku. Jest to potrawa z duza iloscia zieleniny i rowniez gotowana na parze.

Fot. AHA Djerba



klik

Tutaj wszystko ladnie widac. Powiem tylko, ze jesli ktos nie lubi pietruszki i koperku, to to danie raczej nie jest dla niego.

U nas na stole laduja jeszcze roznego rodzaju  makarony, zupy jarzynowe, moja dyniowa, nieraz jakies ziemniaki czy kluski z sosem, mizeria, pieczone skrzydelka czy udka itp.

Dzis bylo wytrawnie i ramadanowo, w nastepnej kulinarnej czesci, raczej bedzie slodko :)
Smacznego!




wtorek, 1 lipca 2014

Jak bylo w czerwcu 2014

Czerwiec byl pod wzgledem pogody laskawszy od brata maja. Czesto swiecilo slonce, duzo wychodzilismy, czesto piknikowalismy, bywalismy i wietrzylismy umysl i cialo na dworze.
Byl Dzien Dziecka w makach i na polskim pikniku, byl Dzien Tunezyjski, byl grill ze znajomymi oraz festyn letni w szkole, ogolnie i w wiekszosci bylo fajnie....