środa, 25 lutego 2015

Brr, czyli styczen i luty w obrazkach!

Grudniowych zdjec nie bylo, bo byl i post urodzinowy i swiateczno- polski.
Musze stwierdzic, ze w tym roku, chyba mam mniejsza wene do fotografowania.
Denerwuje mnie w moim kompakcie to, ze zdjecia w ruchu, czy przy sztucznym oswietleniu, wychodza kiepskie, poruszone, ziarniste.
Odczuwa sie to, zwlaszcza zima, kiedy jest slabe swiatlo i kiedy wiekszosc czasu spedzamy w pomieszczeniach.
Niekiedy tylko, przyklejam sie do szyb i milosnie wzdycham do lustrzanek na wystawach ...
Tymczasem, krotka fotorelacja z naszego stycznia i lutego.
Byl snieg i mroz, bylo slonce, odwiedziny w cyrku, ganianie po placu zabaw i zjezdzanie z gortki na pazurki, z blyszczacymi oczami i czerwonymi puckami.
Bylo wiele urzedowego wnerwiania, ale takim wydarzeniom zdjec nie robie.
Dzis byla wizyta u dentysty. Zeby zdrowe, u Berberzakow obojga pci.
Dziewcze mialo tez fachowe polerowanie powierzchni gryzacej.
Jak tylko nie musiala miec szeroko otwartej szczeki, zadawala szereg pytan dentystce.
- Po co Pani naklada zel na zeby?
- Co teraz bedzie nakladac na zeby?
- Czy bedzie musiala przejsc z lezanki na fotel?
- Czy moze na krzeselku sobie usiasc.
Well, moze dentystka pozyczy mi sprzetu...

A teraz, rozpoczynamy pokaz slajdow :)

































niedziela, 22 lutego 2015

Szczeka klapie :)

Niedziela mija, mija, plynie, leci, biegnie...
Jak co tydzien, jak zwykle i dobrze, w sumie dobrze.
Niedziela mnie opancerza na caly tydzien, daje bonus, jak w grze.
Potrzebne mi to, zwlaszcza teraz.
Nie mialam ostatnio ochoty na ludzi, spotkania, gadke o dupie maryni.
Mimo tego, ze sprzatam w niedziele planowo i wcale nie spontanicznie, bo taki jest grafik, ze w ten dzien swiety, ja nie swiece.
Biora moje rece, z nadgryzionym calym tygodniem lakierem, scierke i myja zlew, wanne, wkladaja pranie do pralki, wycieraja kurze, czasem zmieniaja dekoracje.
Przyznam sie, ze dopiero dzis sciagnelam dekoracje, niemych swiadkow Bozego Narodzenia.
Wywiesilam wiosenny wianek, zmienilam rozom wode w wazonie.
Szorujac wiadro na smieci, rozdarlam sie, ze moze by tak Berberowna ruszyla cztery litery, bo niektore rzeczy moze juz zrobic.
Poklapalam paszcza donosnie, to moja terapia, pomaga mi, naprawde. Musze poklapac szczena, zeby nie oszalec.
Tym razem wymierny efekt byl, bo sie ruszyla i troche poogarniala.
Posmialismy sie tez zespolowo z glupot totalnych, glupoty poogladalismy, a teraz przygotowuje sie na wieczor filmowy.
Boje sie, ze bede bardzo ryczec...
Milego popoludnia i wieczoru!





czwartek, 19 lutego 2015

Nielatwo, ale potrzebnie

Czego sie boicie?
Ja horrorow, pomimo, ze to fikcja i o tym wiem. Nie znecam sie jednak nad soba i nie ogladam!
Jednak bardziej boje sie chorob. Tych realnych, strasznych, takich ktore moga spotkac kazdego.
Wiadomo o czym mowa: nowotwory, choroby serca  (w rodzinie od strony ojca, to jakby koszmarny bonus, prawie kazdy ma cos z pikawa ) i inne nieuleczalne dziadostwa.
Patrze czasem na Berberzaki, albo ich rodziciela i mysle, ze gdyby cos im sie stalo, gdyby zachorowali, to...to ja sobie tego w ogole nie wyobrazam i dech mi zapiera.
Berberomalz z kolei mowi, ze on, gdyby nam cos sie przytrafilo, to wzialby umarl i koniec! Nie mowi tego w przenosni, w ogole! Zna tajniki umyslu, ktore sa zagadka dla wielu (jego sila koncentracji), wiec cholera go wie.
Wczoraj Berberobabcia mi powiedziala przez telefon, ze przyszla moja ksiazka, "Chustka". Nie wiedzialam, ze przyjsc ma...
Fundacja Chustka, z okazji 11 000 fanow, poprosila, zeby pod postem zawolac -Bol sie leczy!!!- zawolalam (bo uwazam, ze skoro wspolczesna medycyna ma mozliwosci, to NIKOGO nie powinno bolec) i dostalam info, ze przyjdzie upominek.
Przyszla ksiazka, na ktora zreszta sie czailam, ale nie kupilam. Teraz bedzie na mnie czekac... w moim rodzinnym domu.
Bloga Joasi, przeczytalam calego, zanim dowiedzialam sie o ksiazce, zanim wiedzialam kim byla i ze powstaje o niej i jej historii film.
Przeczytalam go calego ( bloga oczywista), mimo tego, ze juz wtedy wywalala ciuchy z szuflad i szelescila listkami drzew, dajac nam znaki z zaswiatow.
Przeczytalam i ujelo mnie to, w jaki sposob potrafi pisac o raku, pobytach w szpitalu, relacji z bliskimi i lapaniu szczesliwych chwil.
Ona potrafila o tym mowic, ot tak i nie czytalo sie, bo jakas smiertelnie chora sie uzewnetrznia i narzeka na swoj los, tylko dlatego, ze kobieta z poczuciem humoru uchylila rabka swojego swiata i zapraszala nas do siebie.
Oczywiscie byly tez posty bolesne, ciezkie, ale przeciez zycie, to nie telenowela.
Od jutra, bedzie mozna obejrzec film i mysle, ze chce go zobaczyc...
Zapomialabym o waznej sprawie, film jest nominowany do Oscara!!!

Podczytuje rowniez bloga, a raczej pozeram kazdy post u Matki jedynej.
Jest kobieta, ktora z niejednego pieca chleb jadla, ktora bawila swoim poczuciem humoru innych (na scenie kabaretowej) i ktora ma dystans do siebie i dwie cudne coreczki.
Jedna z nich, choruje na cos, co przytrafia sie dwa razy na milion, wiec spedzaja mnostwo czasu w szpitalu. Matka jedyna, rowniez nazywa rzeczy po imieniu.
Pokazuje, jak to jest bac sie o wlasne dziecko, tesknic za drugim, nie dojesc, nie umyc wlosow i nie miec czasu na kupienie sobie nowych gaci, od lat okolo pieciu.
Czytajac jej posty placze, kontempluje, kiwam glowa potakujaca, ale czesto smieje sie glosno i od serca.
Choroby i walka z nimi, sa wplecione w nasze zycie. Nigdy nie wiemy, czy nie beda dotyczyly nas lub naszych bliskich.
Powinnismy nauczyc sie o nich rozmawiac, nie udawac, ze nie istnieja.
Czasem mozna pomoc slowem, gestem, drobna kwota, taka ktora normalnie wydalibysmy na kawe, albo drugie sniadanie.
I dawca krwi mozna byc i szpiku (bede to powtarzac z uporem maniaka, bo sama jestem).
Zreszta nie bede sie wymadrzac, bo nie mam podstaw, ani kompetencji, na szczescie!

Fote ukradlam ze strony Fundacja Chustka. Mysle, ze kazdy powinien sie chciaz czasem zastosowac :) W kazdej dziedzinie zycia



niedziela, 15 lutego 2015

Przez caly swiat

Wczoraj, wiadomym bylo, ze spedzimy sobote wspolnie.
Jak zawsze zreszta...
Berberojciec dostal w prezencie karte pamieci i czekoladki.
Ja dostalam dyskontowe kwiaty.
Berberzaki otrzymaly pozwolenie na wejscie do sklepu firmowego lego, co jak kazdy rodzic wie, moze skonczyc sie : wyciem, szantazem, klotnia rodzinna.
Moze rowniez, wszystkim tym jednoczesnie.
U nas przeszlo gladko, bo Berberowna miala swoje fundusze i znalazla polke przecen. Kupic se cos mogla, pod warunkiem, ze z reszty fundnie cos bratu.
Tak sie stalo i zgodni, z karta VIP-ow lego, udalismy sie do wloskiej trattorii, w celu spozycia walnentynkowego zarelka.
Bylo fajnie i smacznie, bylo spokojnie i bez romantycznych kolacji.
Bo my sie wyglupiamy i przekomarzamy codziennie i wrzeszczymy na siebie i buziamy w przelocie.
Dzis Ojciec- Berber zrobil mi dzien, gdy calujac mnie przez tablet rzekl:
- Caluje Cie przez caly swiat...
Tyle w temacie Walentynek!






środa, 11 lutego 2015

Moge

Prosze, dziekuje, Pani usiadzie.
Wymianialam dzis grzecznosci i ubieralam swoja niepewnosc w elokwentne slowa. Rozmowe o prace mialam, fajna prace.
Coach integracyjny dla migrantow.
Robota jak dla mnie. Sama tu przyjechalam, a Berber, to juz emigrant pelna geboo!
Gadac lubie, jezyki 4 znam, podobniez wzbudzam w ludziach zaufanie...
Gadamy, Pani usadzila mnie tak, zeby mnie obserwowac, centralnie i legalnie.
Wiem o co chodzi! Nie krzyzowac ramion i nog, nie garbic sie, ze niby wtedy sie jest zamknietym na rozmowce!
Wszystko ladnie i pieknie, az tu kurwa, gleba.
Berberzaki Pani ma, a co one w ferie robia, wakacje, a Pani z nimi?
Bynajmniej, facetce nie chodzi o to, w co ja z Berberolatoroslami sie bawie i jak ich, prawdaz, zabawiam, a o to czy opieke mam zapewniona...
Chce mi sie wykrzyczec, ze nie mam, dzizas-kurwa-ja- pierdole, nie mam.
Przyemigrowalam tutaj, jak Wasi klienci, bez babc, ciotek, kuzynek i innego majdanu rodzinnego. To cud, ze swietlice dostalam!
Berber sie zintegrowal byl i robi, owa swietlica, w ferie nieczynna, a samych nie zostawie przeciez.
Oni by chetnie i od poniedzialku, ale Dzieci, no Dzieci... tak wiem- Dzieci.
Wiecie co? Pani powiedziala, ze jak dam rade zalatwic od wrzesnia swietlice panstwowa ( Hort ), ktora i w ferie pyka i miejsce w przedszkolu na dluzej, to mam dac znac w sierpniu.
Chetnie, bo czuje, ze bylabym w tym dobra i ze bym to lubila, a zolza ktora mnie w mojej szkolce wstepnie oceniala, mowila ze moge najwyzej do miotly, albo na kase!
Haha, moge robic to co ona, za przeproszeniem i w dupe ma i mych Berberzat, pocalowaniem!


niedziela, 8 lutego 2015

Len

Kochani glosujcie!
Mialam nie brac udzialu, ale po namowach rodziny, sasiadow, przyjaciol i dziecie, zdecydowalam sie wziasc udzial.
Wiem, zem niegodna, ale moze jednak sie uda wygrac auto czy inna wycieczke.
Nie jestem godna, ale mam cudownych fanow, jak dostane 100 smsow, ktore udokumentujecie, to Was ugoszcze, na Djerbie...
Tak moglabym napisac na FB i tutaj, takie rzeczy widze na praktycznie kazdym blogu.
Wnerwia mnie to sztuczna kokieteria, ze nie chcialam, ale mnie namowili, ze mi nie zalezy niby, ale piszcie te smsy, bo na godny cel z nich kasa pojdzie.
Pare blogow robi to fajnie, inne niesmacznie, wrecz namolnie!
Jakbym startowala, to powiedzialabym w pysk! Biore udzial, bo uwazam, ze moj blog jest dobry, zabawny, potrzebny...
Glosujcie jesli mnie lubicie i mozecie, fajnie ze smsy ida na chlubny cel, ale fajnie tez jesli wygram lub bede w pierwszej 10tce.
Tymczasem w naszym zywocie gwiazd kategorii Z, trwa niedziela.
Leniwa ona, taka jaka lubimy. Nie biegamy po muzeach, placach zabaw i kinach, bo nam sie nie chce. Caly tydzien byl biegajacy, wiec niedziela bedzie siedzaca.
Sniadanie bylo dlugie i rozmowne, przedpoludnie spedzone na nadganianiu prac domowych, w koncu lazienka i podloga tez chca byl ladne, a pranie pachnace.
Obiad zostal dzis pochloniety, bo trafil w gusta Berberzat.
Ile radosci sprawilo im, ze Berberomatka zauwazyla, iz brokul wyciagniety z goracej kapieli, to nic innego, jak drzewo.
Drzewo zostalo polane sosem holenderskim i wchloniete. Berberorodzice pozmywali razem w zgodzie.
Berberomatka ze swieza czerwienia na pazurach, smiala sie z reszta rodziny, ogladajac egipski film.
Nikt sie tez nie przejal, ze cudowne ciasto, ktore mialo uwodzic nasze podniebienia, okazalo sie perfidnym zakalcem i wyladowalo w smietniku.
W koncu od czego mamy szafke z kuponymi slodyczami?
Powoli zmrok zapada, jutro znow bedziemy biegac dalej.
Leniu, wypal szisze z Berberotata i zostan jeszcze z nami.







środa, 4 lutego 2015

Tylko usiasc

Usiadlam i wstac juz nie moge, bo jak dzialam ,to dzialam, a jak juz klapne, to koniec.
To, ze Berberzaki mnie oslabiaja nieraz, to swoja droga, ale hitem dnia bylo dzis to, co odwalila Berberowna.
Wchodzi po szkole
- Czesc mamus.
- Czesc, a czemu gaci sniegowych nie ubralas, mroz taki.
- Ups, zgubilam
- Jak zgubilas?!
- No, nioslam w rece i nie wiem kiedy mi wypadly!!!!!!!!!!
- ... Gacie!? Przeciez to nie chusteczka, ani rekawiczka.
- Nie wiem, naprawde.

Padlam na kanape i sie zalamalam, no gacie narciarskie zgubic, niesc w rece, zamiast na dupe wciagnac?
Przeszlam sie wiec jej trasa szkolna. Piekna nature przez pol godziny ogladalam, oszronione galezie, skrzacy sie snieg, ale malinowo-rozowych gaci nigdzie.
Nos mi zmarzl, poprzeklinalam pod nosem i wrocilam do chalupy.
Jest nadzieja, ze gacie sie znajda w szatni szkolnej lub na swietlicy, jesli nie zaplaci z wlasnej kieszeni.
Strach sie bac, czy butow nie zgubi po drodze kiedys, albo glowy...

Teraz spia, ja pogryzam resztki jablka i jeszcze ciuchy na jutro wylozyc musze i sniadaniowki przygotowac. Dobrze, ze nie chce mi sie ruszyc, bo juz usiadlam, przynajmniej nie pojde do szafki z chipsami i ciastkami.
Jutro tez pewnie cos wymysla, zeby Berberomatce dzien umilic...