poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Takie tam wakacje :)

Wakacje, wakacje! Dla Berberzatek tak, dla nas juz nie bardzo. Ojciec zakuwa, ja zasuwam na swoj projekt, dwa razy w tygodniu, tylko teraz jeszcze Berberzatka musze ciagnac ze soba, albo przynajmniej jedno i deponowac u Pan Opiekunek.
Berberowna ma szczescie i chodzi z nasza swietliczanka i przyjaciolka do Mini-München.
Jest to przeswietna rzecz, miasto Monachium w miniaturze, dla dzieci. Znajduje sie w nim ratusz, ambasada, policja, szpital, restauracje i w ogole wszystko, co w przyzwoitym miescie byc powinno. Dzieciarnia moze pracowac, bawic sie i uczyc, kupowac za walute miasteczka jedzenie, nieruchomosci i przedmioty uzytku codziennego. Miasto dziala co drugi rok i wstep do niego jest wolny, kazdy dzieciak dostaje paszport, w ktorym otrzymuje pieczatki, ze wszystkich miejsc, w ktorych pracowalo i sie uczylo.
Berberowna jest szczerze zachwycona i ja tez, ze ma mozliwosc robic cos pozytecznego z wolnym czasem.
Kiedy wraca, dolacza do nas, siedzacych na placu zabaw, ktory okupujemy, gdy pogoda dopisuje, co w tym roku wcale nie jest oczywiste!
Nawet nie wiem kiedy zaczelysmy sie regularnie spotykac z jedna z przedszkolnych mam. Mieszka niedaleko i spotykalysmy sie czasem na placu. Teraz sie  po prostu umawiamy, kazda z nas przynosi jakies przekaski ( ona ze wzgledu na Berberzatka, zaczela nawet kupowac miski bez zelatyny ) i leci nam przyjemnie czas. Dzieciarnia sie bawi, my mozemy popytlowac, a ja juz nie czuje sie na placu, jak na bezludnej wyspie!
Jesli pada deszcz, to spotykamy sie u niej i pijemy sobie morozona kawe,a ze mamy podobne poczucie humoru, to nie musimy sie do niczego zmuszac :)
Berberowna produkuje ostatnio gumkowe branzoletki, wieczorami czyta w lozku, odwiedza swoja kolezanke z klasy. Ciesze sie, ze ma najlepsza przyjaciolke.
Teraz na dniach, Berberzatka sie pochorowaly i bylo widac, jak zle nam wszystkim, gdy ktos niedomaga. Berberowna lezy wtedy jak ryba bez wody, w przerwach miedzy slabosciami, umilam jej czas, to czytaniem polskich basni, to malowaniem paznokci u stop, to maminym przytulaniem.
Berberek przypomina wtedy siebie, gdy byl jeszcze maciupenkim chlopczykiem, mowi cichutenko i mocno przytula tate, oglada bajki i przysypia.
Nic to, ze trzeba wtedy przeorganizowac dzien powszedni, cos odwolac, wychodzic na zmiane na zakupy czy poczte.
Podgrzewam wtedy mleko na kakao, pieke ciasto z prawdziwa czekolada i slodkimi gruszkami, mierze temperature, bo chca miec pewnosc ile maja stopni.
Jednak najwazniejsze jest, ze za kilka dni sa znow zdrowymi rozrabiakami i moga mnie doprowadzac do szalu ;) Ze jesli bedzie ladnie, to mozemy pojechac nad jezioro, znow przesiadywac na placu i zwyczajnie chodzic do sklepu...








 Berberek mopujacy, chetnych, ktorzy chca posprzatac mieszkanie, prosze o pozostawienie komentarza :)



2 komentarze:

  1. To mini-Muenchen jest fantastyczną sprawą. Dzieci mają szansę atrakcyjnie spędzić czas i przy okazji czegoś się uczą. Zazdraszczam, że sama nie miałam w dzieciństwie takich atrakcji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No ekstra, juz sie skonczylo, niestety

    OdpowiedzUsuń

Jesli nie widzisz swojego komentarza, oznacza to jedynie, ze rowniez ja go jeszcze nie przeczytalam i ze czeka sobie na moderacje :)