poniedziałek, 15 czerwca 2015

Dolce vita

Ciezko mi sie zabrac za pisanie!
Caly czas jakies terminy gonia, niechec mam do Niemiec ogolna, szczegolnie wlasnie po urlopie, bo tutaj to od linijki wszystko, trzeba na wszystko miec papierek, a jak sie go nie ma, to stanac w kolejce z innym papierkiem i go zalatwic.
Post o Italii w praktyce byl, teraz czas na Wlochy od strony uczuciowej.
Przywitaly nas deszczem i stalowym niebem, bylismy poubierni w swetry i kurtki, ale i tak przez okno pociagu obserwowalismy domy we wloskim stylu i winnice.
Kiedy dotarlismy do Rimini, juz na dworcu bylam przeszczesliwa, bo poczulam to charakterystyczne morskie powietrze, takie lepko- slone, moje ulubione.
Berberoojciec mial okazje poszlifowac swoj wloski, a nasza kwatera okazala sie dokladnie taka sama jak na zdjeciach w necie. Byla z widokiem na Adriatyk, a do samego jego brzegu mielismy minute na nogach.
Zmeczenie odeszlo, odstawilismy walizki i wszystko ruszylo nad morze, w tych kurtkach i dlugich spodniach i juz grubo po 20tej.
Berberzaki kwiczaly i  krzyczaly i byly przeszczesliwe. Nie powiem, ze my nie.
Nie przerazaly nas deszczowe pogody i chmury, nie plakalismy, gdy nie dawalo rady kapac sie w morzu.
Wstawalo sie rano i szlo w prawo, albo w lewo, zeby poznac okolice, wejsc przypadkiem do kawiarni, alno piekarni.
Dowiadywalismy sie jak funkcjonuje komunikacja miejska i jezdzilismy do Rimini, a Berberzaki namietnie kasowaly duze, zolte bilety.
Gotowalismy makaron z sosem ze sloika, albo szlismy na pizze i obligatoryjne lody.
Spacerowalismy brzegiem morza. Ja robilam sobie kawe, bralam pod pache ksiazke i na owej plazy, obserwowalam bawiace sie Berberzaki.
Nie mielismy napietego programu, nie bylo, ze musimy to, albo tamto.
Decydowalismy spontanicznie i w zaleznosci od pogody.
Decyzje byly piekielnie ciezkie espresso podwojne czy pojedncze?
Latte macchiato czy cappuccino?
Bluzka czy tunika?
Makaron czy pizza?
Kupic sobie buty czy torebke?
Berberzaki byly opalone, szczesliwe i padaly wieczorami na twarz.
My bylismy usmiechnieci, bardziej komunikatywni i zachwycalismy sie pieczywem, makaronem oraz kawa.
Zachnelismy sie nawet, ze bedac nad morzem, wylaczylismy z naszej diety mieso, w ciagu tygodnia, tylko raz wciagnelismy kurczaka.
Chlonelam morze, wszystkie odcienie niebieskosci, hektolitry kawy i wloska goscinnosc, zupelnie swiadomie, wiedzialam, ze beda moim bonusem w niemieckiej codziennosci.
Stalam na tarasie i gapilam sie, tak o, zeby byc szczesliwa, zeby morze nie musialo mi sie tylko snic.
Berberowna spelnila swoje marzenie o prawdziwej, wloskiej pizzy i lodach.
Berberzak byl zadowolony z caloksztaltu.
Berberoojciec dumny, ze nawija po wlosku.
Ja w siodmym nieie, ze odpoczywamy, tak jak chcemy i tak jak na to zasluzylimsy.
Blisko nam charakterami do Wlochow, to nasze klimaty!























































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jesli nie widzisz swojego komentarza, oznacza to jedynie, ze rowniez ja go jeszcze nie przeczytalam i ze czeka sobie na moderacje :)