niedziela, 8 listopada 2015

Durny storczyk

Kazdemu czasem zle, szaro, buro i depresyjnie. Nachodza nas same pesymistyczne mysli, ze sie jest do niczego i ze w ogole inni to maja ananasy i frykasy, a my tylko pod gorke.
W piatek mi sie tak zebralo, skumulowalo i przytloczyla mnie sytuacja mieszkaniowa oraz to ze pan socjalny, ktory moglby cos dla nas zrobic, ma temperament jak tabletka nasenna. Z tego tez powodu przepadla nam szansa w tej puli pewnych mieszkan, a w owy piatek np. dowiedzialam sie, ze w jednym miejscu az 4 rodziny dostaly lokal, bo mialy socjalna z jajami.
Powtarzalam sobie wiec mantre, ze -tak mialo byc, taaak miaaalo byc-.
Jednak nie oszukujmy sie, humor mi opadl, jak nieudany suflet.
Lezalam sobie pod kocykiem, fukalam na reszte Berberowa i uzalalam sie nad soba, az tu z glupot zajrzalam na parapet, do mojego znienawidzonego storczyka, ktory wkurwial mnie samymi liscmi i nierosnieciem.
Zajrzalam, bo chcialam chyba do konca sie zdolowac i stwierdzic, ze durny kwiatek i Berberomaz, co to go broni i chroni przed wyrzuceniem na smietnik.
Zajrzalam, a tam lodyzka malutka spod liscia wylazla, po poltorej roku chyba, jesli nie lepiej.
Mowie Wam, ze geba mi sie rozjasnila, jakbym byla swiadkiem najprawdziwszego cudu, ze ten storczyk, ktorego juz nieraz wyzwalam od najgorzych, w taki beznadziejny dzien poprawil mi humor.
Poprawil i stal sie niejako symbolem nadziei na lepsze jutro, na to ze lokal piekny dostaniemy, ze schudne sama z siebie 10 kilo, ze Berberzaki nie beda sie codziennie laly jak szalone i ze w ogole wszystko co dobre na nas splynie w tej chwili.
Zaraz zaczelam sie cieszyc z pieknej pogody, cudnych zachodow slonca, z tego ze mialam ferie i ze moglam np. wciagnac paleczkami kokosowego kurczaka.
Docenilam to, ze u sasiadow dane mi bylo powdychac zapach noworodka, napic sie kawy z tygielka i zjesc syryjskiej baklawy.
Prawie sie poryczalam ze wzruszenia, gdy Berberowna uczyla Berberzaka pisac jego imie i stwierdzila przy tym, ze ona jednak chce zostac ta nauczycielka.
Pojechalam ochoczo oddac krew, bo mnie to relaksuje (to nie jest zart).
Zachwycilam sie, ze moge zalozyc nowe baleriny w listopadzie.
Stwierdzilam, ze co mi tam brak miejsca w szafie i upychanie na szafie, skoro Berberzaki w formie i my tez.
Berberoojciec daje nawet jeszcze rade wspiac sie na drzewo, pohustac na hustawce, a ja nie zapomnialam jak sie odbija pilke i niezmiernie wywoluje to usmiech na mojej twarzy, taki wiecie, co wypelza bezwiednie i jest szczery jak u dziecka.
Staram sie dostrzegac te drobne, pozytywne znaki, nie dac sie zwariowac, cieszyc sie z tego co mam, a czasem z tego czego nie mam.
Czerpac sily z codziennosci, miec zawsze cel, do ktorego daze, marzenie do spelnienia...
Pracuje nad soba, bo ja jestem zrzedzaca, marudzaca i analizujaca.
To nie jest tak, ze mi latwo przychodzi to bycie pozytywnym, bo ja wszystko rozkladam na czynniki pierwsze, no ale probowac mozna, prawda?

P. S. Powiem Wam tez w tajemnicy, ze przyplyw nowych fanow do Berberowa dal mi taki zastrzyk pozytywnej energii, ze hej!!!






2 komentarze:

  1. wariatka :-) oddawanie krwi relaksuje..ja słysząłam że uzależnia ;-) uściski ! i nie fukaj za dużo ,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano wariatka :D Mnie relaksuje, bo sobie spokojnie poleze, cappuccinko wypije, dbaja o mnie. Nie wiem czy uzaleznia, jesli chodzi o ten mit, ze fizycznie, to nie wydaje mi sie. Ja chodze tutaj regularnie, w Pl bylam pare razy i nie mam jakichs dziwnych symptomow. Duzo osob mowi, ze jak sie dlugo nie bylo, to sie czuje ze trzeba, rosnie cisnienie. Nie zaobserwowalam.
      Sciskam rowniez :D

      Usuń

Jesli nie widzisz swojego komentarza, oznacza to jedynie, ze rowniez ja go jeszcze nie przeczytalam i ze czeka sobie na moderacje :)