piątek, 3 lutego 2017

Zima psia mac

W niedziele 2 tygodnie temu mi sie nie chcialo, tak zupelnie w ogole. Nawet myslec o poniedzialku, a na mysl o nim, to az mi sie niedobrze robilo, tak doslownie.
Mialam na niego zaplanowane wyjscie do urzedu, bynajmniej nie dla przyjemnosci, ale dla paszportu.
Skoro sobie ladnie zaplanowalam, to zadzwonili ze szkoly, ze prosze odebrac se Berberowne, bo ona ma taki bol glowy, ze wytrzymac nie moze.
Odebralismy, zaaplikowalam syrop na bolesci, zostawilam z Berberoojcem i oddalilam sie do pracy.
Po robocie zastalam spiaca krolewne, bo tak przekimala 5 godzin.
We wtorek i srode lepiej nie bylo, a nawet duzo gorzej, bo zepsulam sie ja. Wyszlam z lozka, ale nie moglam sie wyprostowac, za grzyba nie. Nawet Berberzaka i siebie wyszykowalam i ludzilam sie, ze poradze, ze yes we can i w ogole sila woli mnie poprowadzi.
Zdanie zmienilam po kilku metrach, ktore w zasadzie przepelzlam.
Lekarza rodzinnego w okolicy nie mialam, ale wyzebralam termin u jednego za winklem, potuptalam, obejrzeli i dostalam tabsy, ktore nic nie daly i masc, ktora tez nic nie dala.
Lezalysmy juz sobie wiec w dwojke plus Berberoojciec wymordowany po nockach.
Pomyslalam, ze termofor mnie uratuje, wiec poczolgalam sie go przygotowac, przylozylam se i cud sie stal, bo jak skoczylam!!! Jednak tylko dlatego, ze przeciekal i poparzyl mi zadek i plecy.
Tu mnie pieklo, tam rabalo, a tu jeszcze Berberowna sie domagala opieki.
Minal piatek, ja wygrzewalam krzyz zwykla butelka z woda, przyszla sobota, poszlismy na szoping, tym razem sila woli sie wyprostowalam.
Bylo juz z gorki, kiedy Berberowna rzekla, ze juz spoko, ale jednak boli ja oko.
Umarlam normalnie i probowalam sobie i jej weprzec, ze to na bank od tej glowy, sniegu jasnego i razacego odbitym sloncem.
W niedziele jednak poszla spac na 2 godziny w dzien, w poniedzialek jakos sie zebrala do szkoly, ja do ortopedy, same prawda przyjemnosci.
U mnie np. w stylu prosze sie rozebrac tylko do majtek, prosze przytrzymac dlonmi kij od mopa i nie, nie te drzwi, tam jakis pan sie przebiera.
Berberowny oko zaczelo w tym czasie w szkole puchnac i za nic mialo nasze wykonczenie psychiczne.
Kopsnelysmy do pediatry, dal krople, zrobil nadzieje, ze to trzask prask i po zapaleniu spojowki.
Oko kroplone, ale coraz wieksze i bol tez.
W nocy jeki, kweki, rano wstala i wygladala jakby ja ktos pobil. Znow lekarz i kolejne krople i antybiotyk. Tym razem chycilo i teraz juz mamy z gorki.
Ja prosze Was dziekuje juz za zime, sezon wirusow i za te cale przyjemnosci, ja sie juz boje bac i rano wstac.
Nawet w sobote nie mam spokoju tylko szkolenie.
Jakos je przezyje, jesli w zamian za to pozostaniemy zdrowi :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jesli nie widzisz swojego komentarza, oznacza to jedynie, ze rowniez ja go jeszcze nie przeczytalam i ze czeka sobie na moderacje :)