niedziela, 4 marca 2018

Zima

Dziś, po dwóch tygodniach prawdziwej zimy z mrozami takimi, że włosy w nosie zamarzaly i ja rajstopy pod spodnie zakładałam, przyszła odwilż. Berberzak wylazła na podwórko i przylazl z przemoczonymi butami ( bo on mi przecież mówił, że tym sprayem konserwującym, to trzy razy mam popsikać ).
Nie spodziewałam się już, że nam tak sypie i muszę przyznać,  że z kawą w ręce,  kiedy pieknie przyświecało słońce i nie trzeba było iść ubranym na niedźwiedzia do roboty, nawet ta zimę chłonełam wszystkimi zmysłami.  Kiedy szłam do roboty, czerwona na paszczy jak przasna baba, to cudnie mi się jawil szpaler białych drzew.
Najwspanialszym jednak przeżyciem było pójście na basen w takiej bieli. Nasz okoliczny kompleks basenów ma jeden zbiornik zewnętrzny i to jest w takich warunkach cud. Oglądasz biały, nietkniety stopa ludzka park i siedzisz w parujacek wodzie. Po wyjściu nogi z gumy, wilczy głód i chęć zakopania się pod kołdra gwarantowana, człowiek czuje się dosłownie jak niemowlę.
Muszę się przyznać, że po powrocie do domu było mi tak blogo, że nie przejmowałam się zupełnie robota leżąca odlogiem.
Baterie moje zostały doładowane i pozwoliły docenić uroki zimy.
Nie ma ciapy, nie pada deszcz, dzieciaki zjeżdżają w szkole z górki na pazurki, dzięki śniegowi jest jaśniej.
Poza tym teraz to już dni są dłuższe i za chwilę będzie prawdziwa wiosna, a za większą chwile nasz urlop, na który czekamy z utesknieniem.




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jesli nie widzisz swojego komentarza, oznacza to jedynie, ze rowniez ja go jeszcze nie przeczytalam i ze czeka sobie na moderacje :)