niedziela, 15 lipca 2018

Przemijanie

Pamiętacie?  Byliśmy na urlopie. Wyglądało pięknie i tak też było, ale w każdej godzinie naszego wypoczynku skrywala się obawa. Berber martwił się o chorego tatę i to już od jakiegoś czasu. Nie było łatwo, powiem więcej, bywało paskudnie. Między nami i jemu samemu.
Po urlopie wyprałam mu ciuchy i dwa dni później poleciał na tydzień. Wrócił wymeczony i przestraszony. Spędził z ojcem sporo czasu, obwiózł po Djerbie. To było pożegnanie, chyba wszyscy to czuli. Po dwóch tygodniach od powrotu zadzwonił z rana telefon i znów pakowalam mu walizkę, tym razem jednak w jedna z najcięższych podróży w życiu. Musiał, jako najstarszy syn, wyprawic ojca w ostatnią drogę. Tego dnia starałam się wesprzeć w najprostszy sposób. Tulic bez słowa wypowiedzianego, powiedzieć Berberzakom, podać sniadanie, spakować, włożyć do torby dokumenty, ucalowac na ciężką drogę.
Przez tydzień zapinal wszystko na ostatni guzik na miejscu, czesto nie spał, nie jadł, ale chociaż słowo napisał, na dobranoc zadzwonił krótko.
Wrócił i kolejny raz dołożylismy doświadczenie do naszego wspólnego plecaka.
Oglądamy razem zdjęcia, które ja tak często robiłam i robie z ukrycia.
 Dziadka opowiadającego wnuczce.
Syna rozmawiajacego z ojcem.
Rodziców przy wspólnym stole.
Mówi, że nie dociera do niego, że tata był i tak po prostu już go nie ma.
Jest, tylko w inny sposób.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jesli nie widzisz swojego komentarza, oznacza to jedynie, ze rowniez ja go jeszcze nie przeczytalam i ze czeka sobie na moderacje :)