poniedziałek, 10 marca 2014

Zdjecia, wspomnienia :)

Wystarczy otworzyc komputer, wejsc na fb i zasypuja nas zdjecia, piekne, dopracowane, rozjasnione i kolorowe. Jednych nawet nie zauwazamy, inne sa nam bliskie.
 Ja chyba jednak najbardziej kocham te wlasne, prywatne, czesto zrobione w biegu, bo biedronka przysiadla na rece dziecka i juz, juz ma odleciec, nie szkodzi wtedy, ze jest nieostre i ze niejeden fotograf dostalby zawalu widzac jego jakosc. Dla mnie, wlasnie takie jest najlepsze, bo pamietam co wtedy robilismy, jaka byla pogoda, to ze pachnialo swieza skoszona trawa i ze deser jedlismy na tarasie, a bylo na niego ciasto z brzoskwiniami i posypka.
Na innym widze mojego swiezo urodzonego syna, jak jest opatulony w kocyk i przypominam sobie, ze po ten kocyk Berber wracal do domu, bo go zapomnielismy zabrac ( w szpitalu w Tunezji trzeba miec cala wyprawke, od pampka, po ciuchy i koce ). Na szybko polozna owinela wiec Berberka w moj sweter, tak ze widzialam mala twarzyczke wyzierajaca z kolnierzyka i myslalam sobie, ze przeciez w ten sposob jest blisko mnie, czuje moj zapach... Na kolejnej plycie odnajduje moje zdjecie, wieszam w chuscie na glowie pranie i smieje sie, ze po co ta fota, jak ja tak beznadziejnie wygladam, ze mi slonce prazy po glowie i razi w oczy, a ten tu zdjecia robi. Za chwile juz rozpaczam w domu, bo po zrobieniu tego zdjecia, Berber przycika guzik, ktory skasuje wszystko co mam na aparacie, a ja rycze, ze mam tam tyle zdjec dzieci nigdzie indziej nie zapisanych i goraczkowo szukam w necie, czy mozna te foty jakos odzyskac. Potem sie okazuje, ze mozna, a ja jestem szczesliwa, jakbym szostke w totka wygrala.
Kolejny kadr, Berberowna w pizamie na koniu, tuli sie do niego, widac jak mu ufa... To zdjecie z czasow, gdy byla stalym gosciem na sasiadujacym z nami ranczu i gdzie chlopaki nieziemsko ja rozpuszczali, wozili bryczka, siodlali dla niej konie, jak dla ksiezniczki, a ona nawet tych najwiekszych rumakow sie nie bala.
Mamy tez panienke wysoko na drabinie, pomagajaca przy zbiorze oliwek, ja stalam wtedy na dole, bo bylam krotko przed porodem i raczej przeszkadzalam, niz pomagalam.
Uwielbiam przegladac te wszystkie zdjecia, za kazdym razem zadziwia mnie, ze potrafie sobie dokladnie przypomniec okolicznosci, w jakich zostaly zrobione, jaki wtedy mialam humor, jak pachnialy kwiaty, czy to co mialam w planach. Tyle ujec, tyle wspomnien !!!
 Kiedy przyjezdzam do mamy, biore sterte starych albumow, takich, w ktorych przykejalo sie zdjecia na czarne, tekturowe kartki, odzielone od siebie bibulka i klade sie na tapczanie. Przenosze sie w mlodosc rodzicow, patrze na rozesmiana mame w bikini, pozujaca przy rowerze taty, widze ja w bialym slubnym kostiumie, z pieknym kokiem na glowie. Patrze na siebie, troche niesmialo spogladajaca ze zdjecia, dla takiej malej dziewczynki zamowienie fotografa do domu bylo przezyciem...Widze siebie na rekach u babci, albo skaczaca po lozku u drugiej babci, kochalismy to loze, bo bylo pod nim mnostwo butow, ktore koslawilismy swoimi malymi stopkami.
 Moje dzieciaki czesto ogladaja zdjecia ze mna i te nowsze, ciesza sie wtedy, ze na zdjeciu widza siebie jako dzidzie, albo kogos z rodziny i te starsze, wtedy dziwia sie, ze mama tez byla malutka, ze babcia taka mloda...Pytaja kto jest na tym zdjeciu,a kto na innym. Tlumacze wtedy, ze to prababcia, ze kiedys zdjecia byly czarno-biale.
Za pare dni odbieram 200 wywolanych zdjec, znow bedzie co robic i co wspominac, nie moge sie doczekac :)


4 komentarze:

  1. To przedostatnie Adasia jest boskie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez je bardzo lubie,bo wyglada na nim jak laleczka :)

      Usuń
  2. Uwielbiam zdjęcia, dzięki nim pozostaje z nami tyle wspomnień na dłużej, tak często ulotnych...Mam mnóstwo zdjęć, część w kompie, część w albumach, na ścianach i bez nich jakoś byłoby mniej domowo. I po latach z sentymentem też można oglądać jak nasze dzieci małe były, zmieniały się i my co przeżyliśmy, gdzie byliśmy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokladnie, lapiemy na nich czasem jakis detal, usmiech, te ulotne rzeczy...bez nich nie byloby tak samo, no i skad dzieciaki wiedzialyby np. jak rodzice wygladali w dniiu slubu, albo jak kiedys wygladala miejscowosc, w ktorej zyja?!

      Usuń

Jesli nie widzisz swojego komentarza, oznacza to jedynie, ze rowniez ja go jeszcze nie przeczytalam i ze czeka sobie na moderacje :)