wtorek, 10 czerwca 2014

Tunezja u nas!

Wczoraj zar lal sie z nieba, jak to w Tunezji zwykle bywa. Rozwiesilam wiec trzy prania w ogrodzie, Berber- fakir spakowal sprzecior i nas do auta i ruszylismy do Westparku.  Jest to miejsce, ktore Monachijczycy bardzo chetnie odwiedzaja, zwlaszcza, gdy zaczyna sie sezon grillowy, siadaja wtedy nad jeziorkiem i swedza ile wlezie ( szczerze, musialam tam wczoraj przedefilowac, szukajac miejsca, gdzie Berberowa chodzi piechota ) i stwierdzam, ze takie stadne smazenie kielbasy, nie dla mnie jest!
Nie o tym jednak tu mowa, tylko o Dniu Tunezyjskim!!! W tamtym roku, jakos do mnie nie dotarlo, ze to dzien tunezyjski i reszta Berberowa pojechala sama. W tym roku jednak bardziej nas to tknelo, bo Berberowna do szkolki przy meczecie chodzi, bo Berber w owym meczecie, ktory czynnie bral udzial w festynie, sie modli. No i co najwazniejsze, z gadki wyszlo, ze jest fakirem i dostal oferte, ze moze by jakis popis strzeli, a ze kocha to strasznie, to zgodzil sie, bez wiekszego zastanawiania.
Tak wiec, przegryzalismy w cieniu tunezyjskie specjaly, kuskus, tajin, popijalismy slodka tunezyjska herbate, jedlismy chipsy domowej roboty i czas nam plynal. Woda rowniez, bo wczoraj wypilismy jej rekordowe ilosci, 6 litrow!!! Berberowna, ktora skakala po dmuchanych zamkach i trampolinach, zjawiala sie co rusz i tylko wody chciala. W przerwie, zdazyla zaspiewac na scenie, z grupa innych dzieciakow.
Bylo malowanie dloni henna i harkusem, czyli tradycyjny tunezyjski zwyczaj, przebieranie w ludowe fatalaszki, mozna tez bylo kupic koran i literature, ktora go objasnia, a co chyba najwazniejsze spotkac sie ze znajomymi, posluchac tunezyjskiej muzyki i poczuc sie jak w domu.
Dla mnie jest to fascynujace, ze takie festyny moga sie odbywac w srodku duzego, niemieckiego miasta i ze nikomu to nie przeszkadza, ze nikogo nie razi. Wielu Niemcow, trafilo tam przypadkiem i chetnie sie przygladalo wystepom, kosztowalo tradycyjnych smakolykow, robilo zdjecia. Wiele osob, przyjechalo specjalnie z daleka, bylo nawet losowanie nagrody, dla przybysza, z najodleglejszej czesci Niemiec i faktycznie, wygrala ja Niemka.
Przed 17ta, pomoglam Berberowi sie przygotowac, dzieciarnia obca i wlasna, zaparkowala przed scena, z glosnikow poplynal Jean Michel Jarre i na scene wyszedl Berber, ale nie tata i maz, tylko fakir. Taki, jakiego go pamietam z kazdego wystepu, skoncentrowany, ale skupiony na publicznosci, gietki i o 10 lat mlodszy, nawet bez profesjonalnego sprzetu i mimo tego, ze bylo jasno, atmosfera zrobila sie wyjatkowa. mimo tego, ze nie mogl pokazac pelnego wystepu, bo nie mial np. loza z gwozdzi i asytsentow, ludzie ucichli, wzdychali, dzieciaki wlepialy w niego blyszczace oczy.
Nasze Berberzatka tez byly cale podniecone, Berberek widzial taki wystep pierwszy raz, Berbererowna szpanowala z kolei przed kolegami, ze prosze ja Was to MOJ TATA!!!
Widzialam, ze Berber jest szczesliwi, organizatorzy jeszcze bardziej, bo nie mysleli, ze bedzie az tak prpfesjonalnie, no i jeszcze trafil sie Pan z super aparatem, ktory zrobil magiczne zdjecia z pokazu ognia i ktorego wprost poprosilam o przeslanie mi ich na maila, wyslal juz wczorajszego wieczoru...czyz to nie fajne?
W Tunezji bylo nam po prostu jak w domu, ja w tradycyjnych ciuchach i arabskich blyskotkach, nasze                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                Berberzatka i Fakir, ktory zadbal o goraca atmosfere. W drodze do domu zamienil sie w zwyklego tate, kupil nam lody u Wlocha, a w domu byly nalesniki, kapanie i padniecie do lozka jak kawka :)



 Zanim sie towarzystwo rozbieglo
 Swojskie chipsy- to jest to!!!
 W sam raz na upal :)
 Uwielbiam herbate z takich szklanek
 Dzieciece pantofelki
 Hop, hop
 Tance na szkle
 Podnoszenie panow
 Gryzienie zarowki, potem bylo polykanie
 To moj tata !!!
 Jak to mozliwe?






* zdjecia wladcy ognia by Stephan Wichtrey

8 komentarzy:

  1. Widać, że dzieci przejęte i pod wielkim wrażeniem! Nagle z taty zrobił się fakir... Super sprawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super!!! To robi wrazenie, nawet jesli sie to juz widzialo wiele razy :)

      Usuń
  2. O jaaa szok:-) Kopara mi opadła powiem patrząc na wyczyny Twojego męża:-))) Fajny mieliście dzień, super ! Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, wiele osob zbieralo w poniedzialek kopare z trawnika przed scena. A dzien, mimo upalu, naprawde byl fajny :)

      Usuń
  3. Hej! ja tez mieszkam w Monachium,tez jestem zona Tunezyjczyka,jest jeszcze 1 ! Wyslalam Ci wiadomosc na Fb,szukaj w folderze inne.Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. hej! masz wiadomos na FB w folderze inne! pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Jesli nie widzisz swojego komentarza, oznacza to jedynie, ze rowniez ja go jeszcze nie przeczytalam i ze czeka sobie na moderacje :)